Polskie szafiarki nie przestają zaskakiwać coraz wymyślniejszymi pomysłami na zbicie kapitału na stale rosnącej popularności. Swoim nazwiskiem często promują szemrane produkty albo akcesoria, których tak naprawdę nie używają, próbując wcisnąć je swoim fanom.
Idealnym przykładem może być Julka "Maffashion" Kuczyńska, która nawiązuje ciekawe współprace (jak na przykład ta z AliExpress), a ostatnio nieroztropnie ujawniła, że korzysta z telefonu innej marki niż ta, którą reklamuje...
Przypomnijmy: Maffashion NIE UŻYWA telefonu, który reklamuje: "Nie zapłacili jej za stałą kampanię tego telefonu"
Dobry sposób na łatwy i szybki zarobek znalazła też niejaka Viva a Viva, czyli Karolina Wójcik, która może pochwalić się ponad trzystoma tysiącami obserwatorów na Instagramie.
Karolina pochwaliła się w grudniu zeszłego roku swoim zaskakującym "łowem" lumpeksowym. Otóż szafiarce udało się wygrzebać w czeluściach ciucholandu torebkę słynnego domu mody Fendi w okazyjnej cenie. Blogerka zapłaciła za nią jedyne osiem złotych.
Miesiąc temu wchodzę do jednego second handu w Warszawie i co tam znalazłam? Torebkę Fendi, za 8 złotych... - opowiadała jeszcze niedawno podekscytowana szafiarka. Jak usłyszałam tę cenę, to stwierdziłam: "Nie no, to jest jakiś żart".
Niestety, Karolina znudziła się swoją zdobyczą i postanowiła ją sprzedać. Dziewczyna ma ewidentny dryg do interesu, ponieważ chciałaby, by ktoś kupił ją od niej za niebagatelną kwotę - 1100 złotych...
Sprytny pomysł na zarobienie pieniędzy czy żenująca praktyka "biznesowa"?