Pięć miesięcy temu Anna Czartoryska została po raz czwarty mamą. I choć jako synowa jednego z najbogatszych Polaków aktorka nie może narzekać na finanse, co niewątpliwie ułatwia wiele kwestii, Ania nie ukrywa, że opieka nad gromadką dzieci momentami mocno daje jej się we znaki.
W nowym odcinku podcastu "Tak mamy!" Anna Czartoryska postanowiła otworzyć się w temacie kariery, macierzyństwa oraz swojego małżeństwa z milionerem, Michałem Niemczyckim. 38-latka przyznała, że w jej otoczeniu wielodzietność jest powszechnym zjawiskiem, a liczna rodzina od zawsze była jej wielkim marzeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To coś, co wyssałam z mlekiem matki czy babki - wyjawiła. Moja babcia miała ośmioro dzieci, a prababcia jedenaścioro. Ja wokół siebie w ogóle mam bardzo dużo takich wielodzietnych rodzin. Wydaje mi się, że ja mam dużo dzieci, bo w miarę dobrze to znoszę. To nie jest tak, że ciąża jest moim ulubionym stanem, ale nigdy nie miałam żadnych komplikacji, zawsze dobrze się czułam. Mam jednak poczucie, że już starczy. (…) Ja zawsze planowałam mieć czwórkę, tak się uparłam, że będę miała czwórkę.
Jak można się domyślić, opieka nad czwórką dzieci jest ogromnym wyzwaniem, w związku z czym Ania musi posiłkować się nianiami. Korzysta też z pomocy dziadków, którzy starają się się odciążyć ją na tyle, na ile to tylko możliwe.
Przy czwartym dziecku u nas były wszystkie ręce na pokład - zdradziła aktorka. Dziadkowie, nianie, mieliśmy pełną chatę i mnóstwo osób do pomocy. Przy tak dużej ilości dzieci już po prostu nie masz kontroli nad wszystkim i musisz gdzieś ją trochę oddać.(…) Na szczęście mamy fantastycznych dziadków, którzy są nieustraszeni i gotowi wziąć nawet troje naszych dzieci na weekend. To jest dla nas niesamowity luksus. Oczywiście teraz nawet jak trójka dzieci idzie do dziadków, to my zostajemy z bobasem i psem (śmiech). Ale dla nas to już jest lajt i idziemy sobie wtedy na długi spacer. Masz inne oczekiwania, gdy masz pierwsze dziecko, a inne, gdy masz czworo (śmiech). Przy pierwszym dziecku wiadomo, że chciałabyś jeszcze pójść do kina czy na romantyczną kolację przy świecach. A dla nas teraz jest fajnie, jak zamówimy sobie jedzenie do domu i odpalimy sobie serial.
Macierzyństwo wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, do czego gwiazda zdążyła się już przyzwyczaić. Początki nie należały jednak do najprostszych. Gdy na świecie pojawił się najstarszy syn Czartoryskiej, Ksawery, celebrytka długo nie potrafiła odnaleźć się w nowej roli.
Pamiętam, jak odprowadzałam mojego wrzeszczącego trzylatka do żłobka - ciągnęła. Zostawiłam go chyba w ogóle w piżamie. Pamiętam, że to od rana był po prostu jakiś koszmar, żeby go tam zawieźć. W końcu niemal oderwałam syna od siebie, przekazałam pani, po czym usiadłam w samochodzie i poczułam ulgę, że oddałam komuś moje dziecko. A potem się popłakałam z wyrzutów sumienia, że czuję tę ulgę.
38-latka nie ukrywa, że życie w wielodzietnej rodzinie potrafi dać nieźle w kość rodzicom i powodować między nimi konflikty. Na szczęście Ani i Michałowi zawsze udaje się odłożyć różnice na bok i dla dobra dzieci obrać wspólny front.
Każde kolejne dziecko to kryzys dla związku. My też tego doświadczyliśmy. Jest nam już jednak łatwiej, bo wiemy, że te wszystkie kryzysy mijają - stwierdziła.
A jak Czartoryska wspomina kolejne porody? Z każdym kolejnym porodem celebrytce było łatwiej, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym:
Za pierwszym razem byłam w szoku, bo nigdy wcześniej nie byłam w szpitalu - mówiła. Najtrudniejsze było dla mnie to, że jednak sama byłam rekonwalescentką, a musiałam się od razu opiekować tym maleńkim dzieckiem. Ja byłam przekonana, że zaraz przyjdzie jakaś specjalna policja i mi to dziecko zabierze (śmiech). Byłam pewna, że wszystko robię źle, że nic nie rozumiem, dzwoniłam do położnej 40 razy dziennie z milionem pytań.
Pamiętam, że to było trudne. Sądziłam, że po prostu nakarmię dziecko i sobie pójdę albo zostawię je z kimś. A po tygodniu zrozumiałam, że jestem fizycznie i psychicznie związana z moim dzieckiem, że nigdzie nie odejdę. Kolejne porody miałam dużo lżejsze i połogi takie, że dużo szybciej wstałam i funkcjonowałam. Dziś myślę, że najważniejsze jest to uczucie i ta wiedza, że to wszystko mija - zakończyła.