27 maja Robert Karaś ukończył 10-krotnego Ironmana, podczas którego pobił rekord świata. Triumf sportowca nie trwał jednak zbyt długo, ponieważ 2 miesiące później okazało się, że w jego organizmie wykryto wówczas nielegalne substancje. Ukochany Agnieszki Włodarczyk przyznał, że świadomie przyjmował doping.
Usłyszałem, że to jest środek, który ma mnie tylko podleczyć. Że po 72 godzinach już nie będzie po nim śladu - wyznał na "Kanale Sportowym" w programie "Hejt Park".
W konsekwencji sponsorzy Karasia wycofali się ze współpracy. Zdaniem dziennikarza Sport.pl Bartłomieja Kubiaka, kontrakty z Robertem rozwiązali m.in. InPost oraz Bakoma. Sportowiec obarczył winą Michała Rynkowskiego, dyrektora Polskiej Agencji Antydopingowej, który publicznie powiedział, że triathloniście mogą grozić nawet cztery lata dyskwalifikacji i utrata rekordu świata.
Szef światowej organizacji antydopingowej komentuje sprawę Roberta Karasia
Głos w sprawie zabrał teraz Witold Bańka, szef światowej organizacji antydopingowej (WADA). Mężczyzna podważył wiarygodność badań wykrywaczem kłamstw oraz dodał, że takowe nigdy nie były brane pod uwagę jako dowód w sprawie.
Fragmenty wywiadu tego pana widziałem. Po kilku minutach wyłączyłem, bo nie ma sensu słuchać takich absurdalnych tłumaczeń. [...] Wariograf nie jest brany pod uwagę, jako dowód może zostać przedstawiony, ale nie jako dowód wiążący. [...] Ten pan reprezentował freak federację, która organizuje zawody sportowe. Oni nie podlegają jurysdykcji agencji. Przyjęli w uchwale, że chcą przestrzegać reguł WADA, ale formalnie nam nie podlegają. [...] Nie wyobrażam sobie, że w pewnym momencie zaczniemy bagatelizować przyjmowanie dopingu, bo to niszczy tylko idee czystego sportu. Wszyscy, którzy próbują to usprawiedliwić, to zachowują się tak, jak w przypadku, gdy usprawiedliwiamy kogoś, kto wsiadł po alkoholu do samochodu. To jest po prostu absurdalne - powiedział Bańka w wywiadzie dla "Radia Zet".