Wciąż nie milkną echa skandalu z Krzysztofem S. w roli głównej. W sierpniu ubiegłego roku dziennikarz Mariusz Zielke ujawnił, że znany muzyk miał wielokrotnie dopuszczać się molestowania i gwałtu na osobach poniżej 15. roku życia za kulisami show Tęczowy Music Box. Po jego publikacji w mediach zaczęło pojawiać się coraz więcej mrożących krew w żyłach historii domniemanych ofiar 83-latka.
Tuż po ukazaniu się sensacyjnych doniesień Krzysztof S. wystosował oświadczenie, w którym stanowczo zaprzeczył zarzucanym mu czynom.
Okazuje się, że do prokuratury zdążyło już zgłosić się aż sześć kobiet, które lata temu miały być krzywdzone przez muzyka. Każda z nich złożyła zeznania obciążające S.
Postępowanie jest w toku, jest prowadzone w sprawie, znajduje się na zaawansowanym etapie. W roli pokrzywdzonych występuje 6 osób. Krzysztof S. nie został przesłuchany - powiedziała w rozmowie z WP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Mirosława Chyr.
Wirtualnej Polsce udało się także skontaktować z jedną z kobiet, która przez lata miała być ofiarą Krzysztofa S.
Czas powiedzieć prawdę. Miałam wtedy 14 lat. To była jeszcze szkoła podstawowa. Śpiewałam w chórze. Krzysztof S. do mnie podszedł. Zapytał, jak się nazywam, gdzie mieszkam. Gdy powiedziałam, że w domu dziecka, odparł, że ma w domu starą koszulę i może mi dać. Zaczął mnie odwiedzać w domu dziecka, zabierał do swojego domu, na wyjazdy. Mam dzisiaj ponad 40 lat, a wydaje mi się, że to było wczoraj - wspominała ofiara muzyka.
Jak twierdzi kobieta, Krzysztof S. miał krzywdzić ją przez przeszło cztery lata.
Zabierał mnie do domu, robił to w samochodzie, na wyjazdach. Miał małe mieszkanie w pobliżu Sejmu, tam też to robił. Mówiłam mu, że jestem dzieckiem, a on na to: nie jesteś dzieckiem, bo miałaś trudne życie, jesteś bardziej dojrzała niż twoje koleżanki - relacjonowała wyraźnie poruszona w rozmowie z WP.
Wirtualna Polska próbowała skontaktować się z oskarżanym muzykiem oraz jego pełnomocnikiem, niestety bezskutecznie.