Od 1 września tego roku w Teksasie przestało obowiązywać konstytucyjne prawo Amerykanek do aborcji. Z tego tytułu każdy obywatel Stanów Zjednoczonych może pozwać osobę, która w jakikolwiek sposób pomogła przy przeprowadzeniu zabiegu usunięcia ciąży. Jeśli uda mu się wygrać rozprawę, otrzyma minimum 10 tys. dolarów.
Głos w tej sprawie zabrała Uma Thurman w felietonie opublikowanym na łamach "Washington Post". Gwiazda "Kill Billa" jest przerażona wprowadzeniem nowej ustawy i obawia się, że szczególnie dotknie najmniej uprzywilejowanych społecznie i ekonomicznie kobiet. Przy okazji aktorka zdradziła, że sama dokonała aborcji, będąc jeszcze nastolatką.
"Karierę aktorską rozpoczęłam w wieku 15 lat, pracując w środowisku, w którym często byłam jedynym dzieckiem w grupie. W wieku kilkunastu lat zostałam zapłodniona przez dużo starszego mężczyznę. Żyłam na walizkach w Europie, z dala od rodziny i miałam rozpocząć pracę. Zmagałam się z tym, co robić" - napisała 51-latka.
"Aborcja, której dokonałam jako nastolatka, była najtrudniejszą decyzją w moim życiu. Smuci mnie do dziś, ale była to droga do życia pełnego radości i miłości. Decyzja o nieutrzymywaniu tej wczesnej ciąży pozwoliła mi dorosnąć i stać się matką, jaką chciałam i potrzebowałam być" - podsumowała celebrytka.
Prywatnie Uma Thurman jest matką trójki dzieci - Mayi (23 lata), Levona (19 lat) oraz Lune (9 lat). Aktorka kilkakrotnie w przeszłości podkreślała, że macierzyństwo to największy rodzaj miłości, jaki doświadczyła.