36-letnia Natalia Madejczyk nie żyje. Była tancerką, której talent docenili producenci i jurorzy "You Can Dance". Natalia wzięła udział w pierwszej edycji show i choć go nie wygrała, została dostrzeżona przez branżę. Dzięki stypendium ufundowanemu przez anonimowych sponsorów tancerka wyjechała do Stanów Zjednoczonych na roczne stypendium na Broadwayu. Jej talent zauważyła też szefowa tamtejszego studia tanecznego.
21 czerwca Madejczyk zmarła w szpitalu, do którego trafiła w wyniku ciężkich poparzeń. Mimo usilnych starań lekarzom nie udało się uratować jej życia.
Wstrząśnięci tragedią byli wszyscy, którzy znali Natalię. Smutny wpis zamieścili na swoich profilach instagramowych Michał Piróg i Kinga Rusin. Natalię wspominała też Ida Nowakowska.
Wczoraj tragicznie zmarłą córkę publicznie pożegnali zdruzgotani rodzice.
Spotkam cię córeczko moja kochana, czekaj tam na mnie - napisał pogrążony w żałobie ojciec tancerki.
Teraz na światło dzienne wychodzą szczegóły wydarzeń, które doprowadziły do śmierci Natalii. "Super Express" podaje, że do pożaru, w wyniku którego zmarła 36-latka, doszło podczas długiego weekendu w domu, w którym kobieta i jej znajomi spędzali wspólnie czas. Pożar miał wybuchnąć w kuchni - ubranie Natalii prawdopodobnie zapaliło się od ognia kuchenki.
Wyjechała na długi weekend ze znajomymi, poza województwo. Stała przy kuchence i nagle zajęła się ogniem. Wybiegła z kuchni, prawdopodobnie zajął się też pokój - tabloid cytuje osobę z otoczenia Natalii.
Według relacji osób, które znają szczegóły związane z wypadkiem, w kuchni było ciasno, w dodatku pomieszczenie miało być "nieustawne". Napisał o tym jeden ze znajomych zmarłej kobiety, który udzielał się na facebookowej grupie "Modlitwa za Natalię".