To, że związki gwiazd mają wyjątkowo krótką datę przydatności, nie ulega żadnej wątpliwości. Julia Wieniawa i Nikodem Rozbicki są kolejną celebrycką parą, która po stosunkowo niedługim epizodzie, tak skrzętnie relacjonowanym w sieci, zdecydowała rozstać się w przyjaźni. O tym, że aktorów wciąż łączy, jak to sami określili, "międzygalaktyczna więź", może świadczyć wspólna podróż do Londynu, już po rozstaniu.
Co prawda pogłoski o nadciągającym rozstaniu Julii Wieniawy i Nikodema Rozbickiego krążyły w kuluarach od wielu tygodni, para raz za razem zaprzeczała jednak plotkom, twierdząc, że u nich wszystko po staremu. 23-latce skutecznie udało się uciszyć spekulacje fanów, wypuszczając miesiąc temu teledysk do piosenki "Wenus", w którym pojawił się jej ówczesny ukochany. Co więcej, 30-latek osobiście nakręcił rzeczony klip, w którym wielu internautów doszukiwało się podobieństwa do teledysku do utworu "Nie muszę" sklejonego przed laty przez Antka Królikowskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od kilku dni na forach internetowych nie brakuje teorii, co takiego mogło doprowadzić do wypalenia się miłości jednej z naczelnych "power couples" polskiej branży filmowej. Sam Nikodem przyznał w jednym z wywiadów, że ich relację można określić mianem "wybuchowej" i nieraz dochodziło miedzy nimi do spięć.
Mamy silne temperamenty, więc zdarzają się różnice zdań, ale staramy się wtedy znaleźć wspólny front lub jakąś nić porozumienia - stwierdził.
Tymczasem powód ich zerwania zdaje się być całkiem prozaiczny. Jak podaje "Super Express", główną przyczyną rozstania Julii i Nikodema rzekomo był.... brak czasu. Celebrytka miała podejmować się zbyt wielu zobowiązań zawodowych, w związku z czym była rzadkim gościem w swoim żoliborskim apartamencie za 2 miliony, gdzie z utęsknieniem miał jej wyczekiwać Rozbicki.
Julka jest bardzo zapracowana. Nagrała płytę, całe lato koncertowała, nie było jej w domu, a jeszcze grała w serialu i prowadzi firmę odzieżową. Nikodem zamieszkał u niej, żeby widywali się częściej, ale jej i tak nie było w domu - donosi "Super Express".
Myślicie, że tak właśnie było?