Od soboty polski internet żyje głośną sprawą rządowego Funduszu Wsparcia Kultury, w ramach którego niebotyczne kwoty miały powędrować do kieszeni mniej lub bardziej znanych artystów estradowych. Golec Uorkiestra na ten przykład wywalczyli dla siebie 1,8 miliona złotych z pieniędzy podatników, Kamil Bednarek wyszarpał pół miliona, natomiast stosunkowo nieznany raper Miuosh wykazał, że należą mu się, bagatela, 2 miliony złotych, choć jeszcze w zeszłym roku chwalił się publicznie, że mógłby porzucić pracę i dalej żyć wygodnie. Pełną listę beneficjentów (nazywaną także w przypadku celebrytów "listą hańby") znajdziecie TUTAJ.
Pośród wymienianych nazwisk gwiazd, które ani na moment nie zawahały się przed wyciągnięciem ręki po pieniądze podatników, wymieniany był także Taco Hemingway - niewątpliwie jeden z najpopularniejszych muzyków, a tym bardziej raperów młodego pokolenia. Artysta postanowił w tej sprawie wydać specjalne oświadczenie. Jak twierdzi, wniosek o wsparcie złożył jedynie jego menadżer prowadzący dużą firmę eventową, natomiast on sam nie miał uzyskać ani złotówki zapomogi.
Wbrew temu, co próbują sugerować niektóre media, nie pobrałem ani nie ubiegałem się o ani jedną złotówkę z rządowego programu zapomogi dla artystów. Zdając sobie sprawę ze swojej uprzywilejowanej pozycji, NIGDY nie starałbym się o jakiekolwiek środki publiczne, których celem jest pomoc osobom i biznesom poszkodowanym przez pandemię. Uważam, że osoby z pierwszych stron gazet, osoby z lukratywnymi kontraktami reklamowymi i pokaźnymi dochodami z tantiem, nie powinny wyciągać dłoni po żadne pieniądze publiczne - nieważne czy "leżą na stole" i "czekają, żeby je wziąć", czy nie - grzmi oburzony muzyk, ewidentnie nawiązując do niezręcznych i kompromitujących usprawiedliwień Kamila Bednarka.
O dotacyjnym skandalu dowiedziałem się wczoraj, ze zdziwieniem i rozgoryczeniem obserwując listę znanych nazwisk obok bajońskich sum zapomogi. Natomiast dzisiaj zobaczyłem, że kilka portali próbuje podpiąć mnie pod ten festiwal chciwości, jednocześnie zarzucając mi hipokryzję. Mylnie sugeruje się, że trafić miały do mnie pieniądze, o które ubiegał się mój manager Jan Porębski. Tymczasem prowadzi on własną firmę eventową współpracującą z wieloma artystami i artystkami i jak wiele osób z branży ubiegał się o dofinansowanie swojej działalności celem opłacenia pracowników - kierowców, dźwiękowców, dostawców sprzętu, ludzi z produkcji, czyli pracowników branży, których pandemia pozbawiła środków do życia. Ani złotówka z zapomogi nie miała trafić do mnie - zapewnia Taco.
Raper już wcześniej dał się poznać jako zagorzały przeciwnik polityki rządu. I tym razem skorzystał więc z okazji, aby solidnie wypunktować praktyk Prawa i Sprawiedliwości.
Przypomnijmy: Taco Hemingway ocenia decyzję TK w "New York Timesie"! "To kolejny krok w złym kierunku dla Polski"
Obecna afera to jeden z wielu przykładów niewłaściwego dysponowania pieniędzmi publicznymi w naszym kraju. W maju przelałem znaczącą dla mnie kwotę na pomoc polskiej służbie zdrowia, bo widzę i wiem od znajomych lekarzy, jak bardzo jest niedofinansowana. Mam jednak świadomość, że to obowiązkiem państwa powinno być finansowanie tak służby zdrowia jak i pracowników innych branży, którzy zostali najsilniej poszkodowani w wyniku pandemii. Z ulgą przyjąłem informację Ministerstwa Kultury o tym, że rząd przynajmniej chwilowo wstrzymuje planowane wypłaty. Oburzenie społeczeństwa zaczyna zbierać swoje plony. Być może ktoś rzetelnie zastanowi się, komu faktycznie potrzebna jest pomoc, a kto doskonale sobie poradzi bez niej - zakończył z nutką nadziei idol młodzieży.
Wierzycie, że jego apel trafi w sumienia niektórych kolegów i koleżanek z branży?