Program "Kabaret na żywo" przez ostatnich 7 lat był jednym z najpopularniejszych widowisk rozrywkowych w polskiej telewizji. Występujący w nim komicy i satyrycy co tydzień prześmiewczo komentowali bieżące wydarzenia społeczne, oczywiście nie stroniąc od aluzji politycznych. To właśnie mogło być głównym powodem, dla którego programu zabrakło na antenie Telewizji Polsat podczas ostatnich tygodni zdominowanych przez gorącą walkę o wpływy w państwie i tworzenie nowego rządu.
Dziś autorzy jesiennej edycji "Kabaretu na żywo" podziękowali widzom za liczną obecność przed telewizorami, jednocześnie informując, że ich przygoda w Polsacie definitywnie dobiegła końca. Co ciekawe, kilka ostatnich odcinków zostało już zrealizowanych zgodnie z terminami nagrań, lecz nigdy nie ujrzały one światła dziennego. Wszystko wskazuje na to, że tak już zostanie. Gościem jednego z nich był twórca programu "Dyżurny Satyryk Kraju" Tadeusz Drozda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tadeusz Drozda liczył na powrót na szklane ekrany. Wierzy, że kabarety znajdą jeszcze swoje miejsce w telewizji
Prowadzący legendarne "Śmiechu warte" otrzymał zaproszenie od dwóch formacji wyznaczonych do przygotowywania przedwcześnie zakończonej edycji programu - Kabaretu Moralnego Niepokoju oraz Kabaretu Młodych Panów. 74-latek niezwykle ucieszył się z tej propozycji, tym bardziej, że internauci wpisujący w wyszukiwarkę jego imię i nazwisko, sprawdzają głównie, czy Tadeusz Drozda... nadal żyje.
Pomyślałem, że to najprostszy sposób, by udowodnić, że jednak jeszcze jestem. Przyznam, że ostatnio bardzo, ale to bardzo zmalała liczba zaproszeń mojej osoby na jakieś wydarzenia. Może ma to z tym związek i myślą, że nieboszczyka zapraszać byłoby głupio - wyjawił w rozmowie z dziennikarzami Plejady.
Tadeusz Drozda przyznał, że nigdy wcześniej nie brał udziału w tak dużym przedsięwzięciu rozrywkowym. Za czasów szczytu jego medialnej popularności kabarety charakteryzowały się znacznie bardziej kameralną formą. Teraz, jak wyznał, mają tak dobrze w telewizji, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Obecnie kabarety żyją sobie bardzo dobrze i są w znakomitej kondycji. Nigdzie nie ma biletów na ich występy. Nie przesadzajmy. To buduje reklamę, więc oni naprawdę dobrze się mają. Ten program był bardzo dużą produkcją. Myślę, że tu forma przerosła treść, ale to niech się martwi ten, co za to płaci - skomentował.
Satyryk opowiedział, że w przeszłości również stał się ofiarą gwałtownych ruchów telewizyjnych, w momencie gdy jego "Herbatka u Tadka" została zdjęta z anteny TVP, tuż po objęciu prezesury przez Bronisława Wildsteina. W znanym sobie żartobliwym stylu dodał, że ciąży nad nim jakieś fatum, które sprawia, że gdzie się nie pojawi, tam następuje likwidacja programu. Jednocześnie Tadeusz Drozda wyraża nadzieję, że już wkrótce "nie będzie wstyd występować w Telewizji Polskiej".
Los wreszcie się do niego uśmiechnie?