W środę pod siedzibą redakcji TVP Info w Warszawie odbył się protest pod hasłem "Stop propagandzie nienawiści". Zebrani chcieli w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec agresywnego przekazu telewizji publicznej. Czarę goryczy przelał wyemitowany dwa dni wcześniej, materiał dotyczący zamachu na prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Organizatorzy zapewniali, że nie jest to protest przeciwko TVP, a przeciwko stosowanej przez nią retoryki.
Jedną z uczestniczek była Beata Tadla, która przez cztery lata pracowała w TVP. Niestety dołączyła do grona dziennikarzy, którzy padli ofiarami "dobrej zmiany". Przemawiając na wiecu stwierdziła, że winny mowie nienawiści jest każdy, kto świadomie wypowiada słowa, które mogą zranić. Tadla dodała, że w programach informacyjnych nie ma miejsce na "spontaniczne słowa", a wszelkie wypowiedzi dziennikarzy muszą być zaakceptowane przez przełożonych.