We wtorek mediami wstrząsnęła wiadomość o śmierci Kamila Durczoka. Odejście dziennikarza potwierdziła w rozmowie z Pudelkiem jego była żona, Marianna Dufek, zaś kilka godzin później przyczynę jego śmierci ujawniła rzeczniczka szpitala, do którego trafił w poniedziałek. Poinformowała, że 53-latek zmarł "w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia".
Kamil od pewnego czasu zmagał się z problemami zdrowotnymi, co w ciągu ostatnich kilku miesięcy sporadycznie sygnalizował.
Jak zapewniał w wywiadzie udzielonym zaledwie kilkanaście dni temu, nie był to nawrót choroby nowotworowej, z którą zmagał się niemal dwie dekady temu.
To nie jest nawrót. Po prostu mój organizm wystawia rachunek za czterdzieści kilka lat naprawdę mocnej eksploatacji. Cały czas jestem pod kontrolą lekarzy. Czasami mam wrażenie, że częściej widuję ich niż mojego brata - wyznał w rozmowie z "Plejadą".
Durczok otworzył się także na temat swoich problemów z alkoholem, do których przyznał się po tym, jak zatrzymano go za jazdę pod wpływem.
Idąc tropem mojego wyznania dotyczącego choroby nowotworowej, pomyślałem, że warto byłoby odczarować piętno pijaka. Nie umiem pogodzić się z tym, że pijaczek zbierający na piwo w ogromnej części naszego społeczeństwa budzi coś pomiędzy zrozumieniem a sympatią. Z kolei jeżeli ktoś chce walczyć z tą ciężką, śmiertelną i podstępną chorobą, to za każdym razem, gdy popełni jakiś kontrowersyjny wpis czy zrobi coś odstającego od normy, spotyka się z komentarzami w stylu: "chyba chleje od rana", "pół litra już poszło". Stwierdziłem, że być może przykład Durczoka - znanego człowieka, który też mierzy się z tym g*wnem, da trochę siły tym, którzy walczą, próbują walczyć lub wygrali walkę z tą chorobą - tłumaczył, następnie odnosząc się do głosów, jakoby pokusił się o szczere wyznanie jedynie po to, by się wybielić.
Nie bolało mnie to, bo wiedziałem, że takie komentarze wynikają wyłącznie z niezrozumienia. Ale nie jest to dla mnie nic nowego. Po latach dowiedziałem się na przykład, że wiele osób uważało, że opowiedziałem o swojej walce z rakiem po to, by wzbudzić sympatię.
Dziennikarz przekonywał również, że incydent, do którego doszło w 2019 roku na autostradzie A1, dał mu do myślenia.
Kolizja uświadomiła mi to, że jednak jest coś, z czym sobie nie radzę. To był największy błąd mojego życia. Nie da się tego w żaden sposób usprawiedliwić. Podstawowy problem każdego alkoholika polega na tym, że najpierw musi przyznać się sam przed sobą, że jest chory. Bez tego nie da się zacząć leczenia. A mechanizm wyparcia jest bardzo silny. To największy wróg - ubolewał jeszcze niedawno w rozmowie z "Plejadą". Nie chcę udawać teraz terapeuty, bo podobno nie ma nic gorszego, jak terapeutyzowana osoba, która próbuje terapeutyzować innych, ale faktem jest, że alkoholizm jest często wypierany i bagatelizowany. Wydaje nam się, że panujemy nad naszym życiem. Wmawiamy sobie, że w porównaniu z innymi, wcale nie jest z nami tak źle. A dopiero gdy powiemy sobie, że naprawdę sobie z tym nie radzimy, będziemy mogli zacząć z tym walczyć. Ja walczę - wyznał.
Przypominamy: Kamil Durczok BŁAGA O WYBACZENIE przed sądem: "To się nie miało prawa zdarzyć! ZACZĄŁEM TERAPIĘ" (ZDJĘCIA)
W Pudelek Podcast ujawnimy, ile Małgorzata Rozenek płaci nam za pochlebne komentarze!