W niedzielę brytyjskie media poinformowały o śmierci Sarah Harding, wokalistki popularnego przed laty zespołu Girls Aloud. Za życia wokalistka wielokrotnie informowała opinię publiczną, że zmaga się z rakiem piersi. Odeszła w wieku zaledwie 39 lat.
Smutne wieści o śmierci Sarah Harding przekazała jej matka za pośrednictwem Instagrama. Na jej koncie pojawił się poruszający post, w którym poświęciła znanej córce kilka słów. W pięknym wpisie podziękowała też za wsparcie, które otrzymywała w mijających miesiącach.
Odeszła w pokoju dziś rano. Chciałabym podziękować wszystkim za wsparcie w minionym roku. To miało dla Sarah ogromne znaczenie i dało jej siłę oraz poczucie, że jest kochana - pisała.
Po tej smutnej informacji na profilach brytyjskich gwiazd w mediach społecznościowych wyraźnie się zagotowało. Na wspomnienie wokalistki i złożenie kondolencji jej bliskim zdecydowały się już dziesiątki osób publicznych, w tym m.in. jej koleżanki z Girls Aloud, Piers Morgan, Geri Halliwell-Horner ze Spice Girls, Katie Price, Alesha Dixon czy Louis Walsh.
Warto natomiast podkreślić, co mówiła jeszcze niedawno sama zainteresowana. Choć z wyraźnym smutkiem informowała, że usłyszała od lekarzy, jakoby ostatnie święta "miały być jej ostatnimi", to do końca zachowała pogodę ducha. Wydawała nawet autobiografię zatytułowaną "Hear Me Out", której fragmenty, dziś wybrzmiewające w dość smutny sposób, opisywały jej losy po usłyszeniu diagnozy.
W grudniu badania wykazały, że po terapii guzy uległy zmniejszeniu. Nie wiedziałam dokładnie, co to oznacza, ale każde małe zwycięstwo było wtedy ważne. W tym momencie jestem wdzięczna za to, że codziennie się budzę i mogę po prostu żyć, bo już rozumiem, jak cenny jest to dar - cytuje fragmenty książki "Daily Mail".
Niestety Sarah nie owijała przy tym w bawełnę, że lekarze nie dawali jej wiele czasu. Pod koniec życia szukała ukojenia w "lampce wina lub dwóch" oraz terapii olejkiem CBD, która miała przynosić jej ulgę. Niestety, mimo pozornego znieczulenia, rzeczywistość była dla niej przytłaczająca.
Komfort nieodczuwania bólu to dokładnie to, czego mi teraz trzeba. Próbuję żyć i korzystać z każdej sekundy, które mi zostały. Czasem wypiję kieliszek wina czy dwa, bo to pomaga mi się zrelaksować - przyznała i dodała: Próbuję dobrze się bawić, bo nie wiem, ile miesięcy mi zostało.
Przyznała też, że nie chce poddawać się radioterapii z obawy przed utratą włosów. Jak twierdziła, "nie jest to tego warte, jeśli zostało jej i tak kilka ostatnich miesięcy życia". Niestety w niedzielę nadszedł moment, którego tak się obawiała.
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!