W środę media zelektryzowała wieść o śmierci Tomasza Komendy. Jak poinformowano, wrocławianin odszedł w wyniku choroby nowotworowej, z którą walczył przez ostatnie dwa lata. Miał zaledwie 46 lat.
Zaraz po ujawnieniu, że Tomasz Komenda nie żyje, Pudelek skontaktował się z Rafałem Collinsem, który przed laty wyciągnął do niesłusznie skazanego mężczyzny pomocną dłoń. Biznesmen zaoferował mu wówczas pracę.
Przypominamy: Tomasz Komenda PRZYJĄŁ OFERTĘ PRACY od Rafała Collinsa
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak Tomasz Komenda opowiadał o pracy w myjni samochodowej. Pracodawca traktował go jak "atrakcję"
Zanim jednak Tomek na kilka miesięcy znalazł zatrudnienie u brata Grzegorza, pracował w myjni samochodowej. Niestety, nie był tam traktowany z należytym szacunkiem. Stał się dla swojego pracodawcy "atrakcją", mającą skutecznie przyciągać klientów, o czym ze szczegółami opowiedział w jednym z wywiadów. To właśnie po tych wyznaniach zwrócił na siebie uwagę empatycznego Rafała.
Jestem dwa i pół roku na wolności i cały czas jestem nalepką. (...) Prosiłem pracodawcę, żebym nie był wizytówką tego miejsca. Ale dla niego liczył się zysk, a nie to, jak ja się czuję, więc się zwolniłem. To nie pierwszy raz, kiedy tak próbowano mnie wykorzystać. Tak jest od pierwszego dnia na wolności - ubolewał nad swoją ówczesną sytuacją w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kiedy rozeszło się, gdzie pracuję, ludzie zaczęli tam masowo jeździć, żeby mnie zobaczyć. I jak się okazało, że przyciągam klientów, to nie wolno mi było zejść ze stanowiska, nawet żeby iść do łazienki - opowiadał o skandalicznych warunkach pracy, twierdząc, że był traktowany gorzej od innych współpracowników:
Musiałem się pytać pana kierownika, czy mogę zjeść śniadanie, zrobić sobie kawę, zapalić papierosa. Nic mi nie było wolno. Nieraz musiałem uciekać, żeby skoczyć do toalety, bo szef chciał, żebym przez dziesięć godzin był na swoim miejscu i pokazywał się ludziom. Inni mogli sobie schodzić ze stanowiska, kiedy chcieli, a ja musiałem się ze wszystkiego spowiadać. Często nie dostawałem zgody, na przykład, żeby iść po kawę. Tłumaczono mi, że jest za dużo pracy. Inni mogli bez problemu.