Trwa ładowanie...
Przejdź na
Witek
Witek
|
aktualizacja

Tak wygląda życie dzieci polskich miliarderów: NIANIE Z CHIN, czesne 100 tysięcy złotych za szkoły, depresje...

176
Podziel się:

W książce "Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze" Monika Sobień-Górska przybliża codzienność, w jakiej przychodzi dorastać pociechom najbogatszych ludzi w Polsce. Dostatek i bezstresowe wychowanie nierzadko okupione są poważnymi problemami osobistymi, uzależnieniami i poczuciem braku celu w życiu.

Tak wygląda życie dzieci polskich miliarderów: NIANIE Z CHIN, czesne 100 tysięcy złotych za szkoły, depresje...
Tak wygląda życie dzieci milionerów (East News, Getty Images)

Życie milionerów naturalnie ciekawi resztę społeczeństwa. Codzienność najbogatszych Polaków postanowiła przybliżyć Monika Sobień-Górska w swojej książce pt. "Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze", której premiera zaplanowana jest na 23 marca.

Żona komika opisała nie tylko jak bawią się bogaczekto ich inspiruje, ale również zdradziła kilka faktów dotyczących tego, jak wygląda życie ich pociech.

Zobacz także: "Najmłodszy polski milioner" z zarzutami bryluje na salonach

Różnice w codzienności latorośli najbogatszych względem tych, jaką mają dzieci "zwykłych" Kowalskich, widać już na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Anonimowa partnerka multimiliionera otworzyła się na temat pomocy opiekunek.

Moje znajome do swoich noworodków miały po trzy, cztery nianie na zmianę. One spędzały z tymi dziećmi całe dnie i noce, a matki zaglądały do nich raz na kilka godzin, czasem rzadziej. W nocy w ogóle - zdradza, dodając, że opiekunki nie mogą być z tzw. pierwszej łapanki:

No i częste są szaleństwa w stylu rekrutacja niani z Chin. Żeby dziecko od pierwszych dni osłuchiwało się z językiem chińskim. Te nianie czytają tym niemowlakom chińską literaturę, pokazują zwyczaje. Tak, żeby od małego poszerzać dziecku horyzonty - dowiadujemy się.

Niezwykle ważne są dla milionerów także szkoły, do których uczęszczają ich dzieci. Schemat, który powtarza się w większości rodzin milionerów, przybliżył specjalista od wizerunku.

Podstawą jest zachodnie wykształcenie. Najbardziej typowym scenariuszem jest najpierw szkoła w Szwajcarii, gdzie te dzieciaki jadą do internatu, mając dziesięć, dwanaście lat. A później studia. Najczęściej na renomowanych angielskich albo amerykańskich uniwersytetach. Bardzo często jest tak, że jak dziecko jedzie do szkoły do Szwajcarii, to rodzice kupują domy w tych okolicach, żeby przyjeżdżać w odwiedziny, być bliżej. Oczywiście najczęściej do tych domów przyjeżdżają matki, panowie są zbyt zagonieni, ale taką bazę budują. To zresztą też im się biznesowo opłaca, bo obok domy mają inni miliarderzy z całego świata, więc jest szansa na wykorzystanie takich kontaktów - wyjaśnia.

Inna z rozmówczyń zdradza zaś, które stołeczne szkoły uchodzą za najbardziej pożądane:

W Warszawie to amerykańska, brytyjska. Francuska przy ambasadzie jest niby trochę prestiżowa, ale z niej korzystają raczej dzieci celebrytów, nie prawdziwych milionerów, bo ona jest po prostu za tania. Czesne jest za niskie. W naszych kręgach nie schodzi się poniżej pewnego poziomu, powiedzmy 100 tysięcy rocznie.

Niezwykle ważne są zajęcia dodatkowe, które również pochłaniają ogromne sumy pieniędzy.

Syn chodzi na angielski, francuski, na szachy, uczy się gry na fortepianie, uczył się gry w golfa, chodził na basen, na judo, jeździ konno. Córka gra w tenisa, trzy razy w tygodniu chodzi na basen, trenowała akrobatykę artystyczną, trenuje karate i zdobyła już kilka medali. Oprócz angielskiego i francuskiego, jak brat, uczy się też hiszpańskiego. Tu mąż jest szczodry. Roczne czesne w szkole córki wynosi ponad 100 tysięcy złotych, do tego dodatkowe zajęcia, czasem korepetycje, obozy językowe, hobby - to kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Sport to następne kilka, czasem kilkanaście tysięcy. On płaci i nigdy nie powiedział, że to marnowanie pieniędzy. Traktuje to jako inwestycję albo obowiązek miliardera - wyjaśnia będąca w trakcie rozwodu Izabela, dodając, że sporo wydaje się także na odzież dla małych milionerów. Szczególnie wymagająca jest dorastająca córka kobiety:

Miesięcznie wychodzi jakieś 10-15 tysięcy. To zaczęło się zwiększać, odkąd córka poszła do nowej szkoły. Tam poznała nowe koleżanki i tak jak one zainteresowała się modą. Ma swoje ulubione marki: Givenchy, Off-White, Yeezy - opisuje.

Bohaterzy książki zwracają uwagę na ciemne strony skrajnie bezstresowego wychowania dzieci, które na skinienie palcem mają wszystko, czego tylko zapragną.

(...) Robi tym dzieciom ogromną krzywdę. Sprawia, że zabiera się im marzenia, odbiera możliwość poczucia satysfakcji czy ekscytacji z posiadania czegoś, na co się długo czekało. Większość kilkulatków ze znanych mi bardzo bogatych rodzin jest tak zmanierowana, że nic ich nie cieszy. Ostatnio nawet byłam świadkiem sceny, kiedy czterolatka dwa dni zastanawiała się, co chce dostać na urodziny, i w końcu poirytowana powiedziała, że nic, bo nic jej się nie podoba. Na co ojciec odparł, że nie może tak być, żeby jego księżniczka nic nie dostała, i dał jej złoty naszyjnik i bransoletkę wysadzaną drogimi kamieniami. Moim zdaniem dlatego te dzieci tak szybko sięgają po narkotyki, popadają w depresje, szukają ratunku w ekstremalnych zachowaniach. Nie doznają niedoborów, zawsze tylko nadmiar, więc nie mają celu w życiu - czytamy.

Prawie była żona anonimowego bogacza przytoczyła zaś tragiczną historię z udziałem syna koleżanki, zwracając uwagę, że pociechy milionerów nierzadko mierzą się z osobistymi problemami:

(...) Ale najważniejsze, że mój syn wpadł tylko w alkohol i dało się go jakoś wyciągnąć. Syn koleżanki, niewiele starszy od mojego, po imprezie ze znajomymi wsiadł w samochód i potrącił człowieka. Rodzice jakoś to załatwili, chyba ktoś inny wziął winę na siebie, ale stresu było dużo. A on później i tak rodzicom powiedział, że po co go ratowali, on by wolał iść do więzienia, bo nienawidzi swojego życia - czytamy.

Rozmówczyni Sobień-Górskiej zauważa również pewne zależności w robiących kariery bogaczach, którzy zazwyczaj nie mają czasu uczestniczyć w wychowywaniu latorośli.

(...) Proszę pamiętać, że ojcowie naszych dzieci przede wszystkim są ojcami fortun. Prawie nigdy nie ma ich w domu, dzieci wychowują albo matki, albo nianie, prywatni nauczyciele. Często ci ojcowie później się rozwodzą z podstarzałymi żonami i biorą sobie partnerki w wieku ich córek, i te nowe żony stają się takimi ich nowymi dziećmi, którym pokazują świat. Rekompensują sobie w ten sposób stracone ojcostwo. Widzę to po moim mężu, jego kolegach, którzy zdecydowali się przeskoczyć na żony o dwadzieścia, trzydzieści lat młodsze - dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Oni nie walczą już o kontakt ze swoimi dorastającymi czy dorosłymi dziećmi, wyposażają je w pieniądze albo stanowiska w swoich firmach, ale nie ma tam prawdziwego kontaktu ojca z dzieckiem. Nie mają na to czasu, bo mają nową młodą panią, która jeszcze nic w życiu nie widziała, a jego dzieci już widziały wszystko. A ta pani tu nie była, tam nie była, tego nie zna i pan jakby dla zabicia wyrzutów sumienia objaśnia jej świat - tłumaczy.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
pudelek.pl
KOMENTARZE
(176)
WYRÓŻNIONE
Sara
3 lata temu
Chodziłam do takiej elitarnej szkoły w Warszawie i mam wrażenie, że jako jedyna z mojego rocznika skorzystałam z edukacyjnych możliwości, jakie mi dała. Nauczylam sie mowic w 4 jezykach, nauczyciele zaciekawili mnie światem, dzieki czemu finalnie dostałam się na studia ze stypendium w Kanadzie. Niestety do dnia dzisiejszego nie pozbieralam sie po samej szkole - bylam wyzywana od kujonow, maltretowana z powodu braku markowych torebek (do tej pory uwazam torebki LV za bezsens) i do tej pory mam zerowa samoocene. Rodzice moich rowiesnikow byli ambasadorami, celebrytami, prawnikami i slawnymi lekarzami… jednak ewidentnie liczyli, ze szkola wychowa dzieci za nich. Pikantnych historii mam tyle, ze moglabym ksiazki pisac. Serio serio. Pomimo wspanialych mozliwosci ktore dala nam szkola, wiekszosc moich rowniesnikow aktualnie baluje za hajs rodzicow. Ich zycie to cpanie, markowe ciuchy i wyjazdy do tropikow, sesje zdjeciowe na wyjazdach i cudowny instagram. Jednak caly czas dochodza do mnie plotki o probach samobojczych, depresjach, odwykach… tego oczywiscie nie ma na instagramie. Mam kolezanke ze studiow, ktora pochodzi z biednej rodziny i caly czas podziwia takich ludzi na instagramie, szuka bogatego faceta by zyc „wspanialym zyciem”. Ja bogatych unikam, bo nie chce wrocic do tego srodowiska. Fakt, pieniadze daja komfort, ale szczescia nie daja… a po pewnej ilosci ludziom odpiernicza. Dziewczyny, nie dajcie sie nabrac na cudowne zycie na instagramie, ze „zlapiecie bogatego” i bedziecie miec zycie uslane rozami. Potem bedziecie plakac lub cpac, jak matki moich kolezanek, ze nigdy nie widzicie meza lub ze was zdradza +/- z podbitym okiem. I bedziecie edukowac swoje corki, zeby zmuszaly sie do seksu, bo na tym polega utrzymanie zwiazku. Ale fakt - przynajmniej bedziecie plakac w pieknej willi, otoczone torebkami robionymi w Chinach przez dzieci, ale za to jakimi drogimi!
arnold
3 lata temu
nie kupujcie tej książki.
gosc
3 lata temu
błagam was, nie wszyscy bogaci są nieszczęśliwi i mają depresje. Nie wszystkie bogate dzieci są zmanierowane. Znam dzieci z przeciętnych rodzin, które na nic się nie cieszą, bo dostaja to co chcą. Oczywiście nie pokroju naszyjników z diamentami i ciuchów LV itp. Tak więc skończcie mówić biednym, że bogaci są nieszczęsliwi xd
Mania
3 lata temu
Każda skrajność jest zła. Ja wychowalam się w duzej biedzie, nie w patologii a w biedzie! I powiem tak, ważne jest czy człowiek ma predyspazycje do uzależnień. Ja całe szczęście nie miałam ale żale i utracone możliwości potrafiłam topić w alkoholu. Dobrze wiedzialam, że jednak sama muszę zadbać o siebie i alko to była krótka przygoda. Żal mi tylko, że nie miałam możliwości uczenia się języków , rozwijania pasji, wyjazdów czy uprawiania sportu jak tenis czy jazda konna. Problemem były buty na zimę, więc jeszcze raz podkreślam musi we wszystkim być równowaga. I jedna ważna sprawa to decyzja o posiadaniu dziecka musi być przemyślana.
Dine
3 lata temu
Dzieci tych całych milionerów i miliarderów raczej elitą intelektualną nie zostają. No kto został? Kulczyk jeszcze jako tako wychował dzieci , ale np Starak ? Wiadomo jak to się potoczyło. Narkotyki i balangi. Ze świecą szukać dziecka miliardera które zostaje cenionym lekarzem albo naukowcem albo inżynierem … albo utalentowanym architektem czy zostaje Elonem Muskiem. Te dzieci raczej zostają pasożytami , które zawsze „interesują” się modą i marketingiem…. i tak żeby było widać na instagramie. Tragedia. Córka Billa Gatesa studiuje medycynę ale wiadomo, jej rodzice to intelektualiści. Polscy miliarderzy to raczej wręcz przeciwnie - prostaki i lans
NAJNOWSZE KOMENTARZE (176)
Marta
5 miesięcy temu
Ty raczej też nie jesteś rowiesniczka górskiego...
Ahaha
rok temu
Przepraszam bardzo ale ilu jest w Polsce miliarderów?! 🤣 i ilu z nich posyła dzieci do szkoły w tym samym momencie. Bzdura
ojoj
2 lata temu
Jestem socjologiem 2 kierunki dużo się uczę i czytam w języku obcyn i fascynują mnie komenty na pudelku
alik
2 lata temu
nie kupię tej książki,ten świat jest mi obcy nie chcę go znać.
Cudownie
3 lata temu
Patrzę na zdjęcia dzieci miliarderów i mam radość że nie jestem z takiej rodziny . Dziewczynka z chłopcem stojący na pieniądzach mogli by w tym ujęciu zapozować do obrazu nieszczęścia ludzkiego i strasznej beznadziei . Zdjęcie przed zamkiem też jest koszmarem że strasznego snu dziecka . Boże , po co im takie dzieciństwo ? Wychowywać i przystosowywać pokolenia do gromadzenia pieniędzy ? I co dalej? Usiąść nad walizkami wypełnionymi dolarami i liczyć je na skraju życia ?
Marcin
3 lata temu
Miałem bardzo bogatych rodziców,ale moje dzieciństwo było pełne miłości,empatii, ciepła. żal mi tych zwierzątek hodowanych tak ,aby zaspokoić chore ambicje rodziców,ucieklbym z takiego domu.
Sari
3 lata temu
A ja pracuje z mega drogim angielakim przed Szkolu dla elity, co przyjezdza do szeajcarii. Rano same tesle i lambo podjezdzaja, najczesciej opiekunki tymi wozami przyoza dzieci i odbieraja je kolo 17ej. Sa dzieci, co nigdy nie widzja rodzicow…straszne to
Love
3 lata temu
Moje dziecko lat 6, też chodzi na 2 języki, basen, judo, zajęcia artystyczne, chodzimy do teatru, na balet, uczy się jeździć na nartach i wszystko robimy razem a zarabiam 5 tys. Robi to bo lubi a nie na pokaz, jest otaczane miłością a nie wychowują go obce baby
aldona
3 lata temu
są tez ludzie super bogaci, którzy nie afiszują sie z tym i szanują kazdego To są najbogatsi ludzie swiata...
Heheszki
3 lata temu
A świstak siedział i zawijał książki w sreberka
Ewa
3 lata temu
Ale pierdoły w życiu bym takiej książki nie czytała a co dopiero miałabym ją kupić. Szkoda by mi było nawet złotówki na to arcydzieło.
Anna
3 lata temu
Nie jestem dzieckiem milionerów, zwykłych pracujących rodziców. Chodziłam do dobrej, ale publicznej szkoły. Też miałam zajęcia poza szkołą, znam kilka języków. Skończyłam medycynę, na którą dostałam się bez łapówek. Mam 2 specjalizacje. Zarabiam dobrze, ale moje dzieci też chodzą do normalnych szkół.
lol
3 lata temu
Miliarderzy, mogą żyć gdziekolwiek, a w podłej Warszawie mieszkają
Klara
3 lata temu
Wolę czytać o Kardiaszinkach niż o pustych polskich dzieciakach
...
Następna strona