Poniedziałkowy protest taksówkarzy sparaliżował ruch w kilku największych miastach w Polsce. Kierowcy starali się zwrócić uwagę na problem przewoźników, którzy jeżdżą bez licencji i kas fiskalnych za pośrednictwem aplikacji takich jak Uber. W stolicy aż pięć kolumn taksówek wyruszyło rano w kierunku centrum z pięciu różnych miejsc, wywołując w stolicy gigantyczne korki w porannym szczycie. Protest wywołał spore zamieszanie oraz niechęć internatów, którzy uznali go za niezgodny z prawem i krzywdzący. W studio #dzieńdobryWP o konkurencji na rynku przewozów dyskutował Artur Wronowski ze związku taksówkarzy.
Taksówkarz zapewnił, że jeśli sytuacja się nie zmieni, ulice zablokuje jeszcze większa ilość kierowców. Zapewnił, że protest jest wołaniem o pomoc oraz chęcią obrony pieniędzy klientów:
Albo będziemy uczciwie konkurować, albo będziemy mieli to co mamy. Bronimy pieniędzy ludzi. Chcemy, żeby za 40 lat ludzie działający w szarej strefie płacili podatki. Taksówkarz, jeśli nie zapłaci ZUS-u i podatku, traci licencję. Chcielibyśmy pracować uczciwie. Strajk nie jest najlepszym wyjściem, ale to jest wołanie o pomoc. Jeśli trzeba będzie zawołać o pomoc, to zawołamy, nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce. Wychodząc na ulice wiemy, że strzelamy sobie gola, ale to jest ostateczność - powiedział.