Choć nikt o to nie prosił, Marcin Matczak, znany też jako Tata Maty, wytrwale towarzyszy synowi w jego medialnej przygodzie. Ojciec Michała Matczaka, robiącego raperską karierę pod pseudonimem Mata, zdążył już popełnić kilka artykułów prasowych i wydać książkę Jak wychować rapera. Bezradnik, adresowaną do rodziców fanów idola pokolenia Z. Przeczytaliśmy jeden rozdział i już nam wystarczy.
Od kilku tygodni medialna kariera Marcina Matczaka - występującego wcześniej przede wszystkim w roli profesora prawa - rozkręca się, kreśląc coraz większe kręgi wychodzące poza granicę ciar żenady. Wszystko zaczęło się od histerycznej reakcji Taty Maty na felieton Jacka Podsiadły Rapcio i ojcio w Tygodniku Powszechnym, w którym pisarz zakpił z potrzeby posłannictwa, jaką nosi w sobie profesor Matczak, wytykając przy okazji jego synowi grafomanię. Po felietonie urażony Marcin Matczak manifestacyjnie zerwał współpracę z tygodnikiem, z którym de facto... od lat nie współpracował.
Kilka dni temu doszło do innej potyczki, w której z Tatą Maty zmierzył się tym razem Adrian Zandberg. Areną sporu stał się oczywiście Twitter. Polityk Partii Razem udostępnił tam fragment artykułu Polityki, w którym pojawia się portret profesora Matczaka. Rafał Kalukin z tygodnika przytoczył słowa Matczaka, który krytykuje młodych ludzi, którzy jego zdaniem są leniwi, bo... "nie pracują 16 godzin na dobę".
Swoich krytyków nieco pogardliwie [Matczak - przyp. red.] zbywa, że "mają problem z jego obecnością w mediach". Dostaje się zwłaszcza młodej lewicy - "Wątpię, aby tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces. Indywidualne niepowodzenia bardzo często służą im potem jako uzasadnienie dla zmian systemowych". Wielkomiejskie zblazowanie progresywistów od sojowego latte [Matczak] przeciwstawia ambitnej młodzieży z prowincji, której - tutaj wskazuje na własne doświadczenia w zarządzaniu kancelaryjnymi stażystami - na ogół bardziej się chce i z zasady jest lepiej rokująca - czytamy w tekście Rafała Kalukina.
Zdaniem Matczaka seniora tym leniwym, roszczeniowym młodym ludziom nie chce się pracować po 16 godzin na dobę, bo wolą pić sojowe latte i o własne niepowodzenia oskarżać "zły system". To całkiem słusznie zirytowało Zandberga, który oskarżył prawnika o propagowanie "szkodliwego społecznie" kultu szesnastogodzinnych dniówek i wypomniał, że byłoby to łamanie kodeksu pracy. Zaczepki polityka Matczak nie pozostawił bez odpowiedzi. W długiej twitterowej przepychance Tata Maty napisał między innymi, że Zandberg chciałby "z pochwały lenistwa uczynić program polityczny":
Zamiast ciężko pracować, woli Pan z pochwały lenistwa uczynić program polityczny. Może zamiast kpić z czyjejś ciężkiej pracy, sam spróbuje ją Pan wykonywać? - zapytał.
Do sprawy odniósł się też Jakub Żulczyk, który w facebookowym wpisie nie krył irytacji i oświadczył, że za takie praktyki pracodawca powinien "trafić do pierdla":
Pan stary Matczak bredzi coś w kolejnym wywiadzie o gotowości młodych do pracy po 16 godzin dziennie. I że Ci, którzy nie chcą pracować po 16 godzin dziennie, robią z własnego lenistwa program polityczny. Panie Matczak, nikt nie powinien pracować po 16 godzin dziennie. Po 16 godzin dziennie nie pracowali w koloniach karnych, obozach pracy przymusowej i chińskich fabrykach. Pracodawca, który zmusza do pracy po 16 godzin dziennie, powinien iść do pierdla. Człowiek zmuszany do pracy po 16 godzin dziennie powinien się zwolnić albo strajkować. Z czym jeszcze pan, u diabła, wyskoczysz? - pyta (retorycznie?) pisarz.
Myślicie, że profesor Matczak lub jego syn też pracowali po 16 godzin dziennie?
Chcecie wiedzieć, dlaczego jesteśmy jednocześnie najlepszym i najgorszym portalem plotkarskim w Polsce oraz gdzie podziały się Grycanki? Posłuchajcie najnowszego odcinka Pudelek Podcast!