W czwartek wieczorem odbyło się tegoroczne rozdanie Telekamer. Oprócz kategorii, w których decydujący głos mają widzowie, wręczono też wyróżnienia w innych medialnych kategoriach, w tym dla przedstawicieli świata informacji i publicystyki. W tym roku statuetkę otrzymał Wojciech Bojanowski, dziennikarz TVN24, który praktycznie od początku relacjonował przebieg wojny w Ukrainie.
Zobacz też: Wojciech Bojanowski mówi o realiach wojny w Ukrainie: "To było tak bezsensowne. ROZPŁAKAŁEM SIĘ"
Wojciech Bojanowski laureatem Telekamery. Ze sceny padły wzruszające słowa
Po zwycięstwie we wspomnianej kategorii, w której Wojciech Bojanowski zdobył aż 24 procent głosów, dziennikarz wygłosił ze sceny chwytające za serce przemówienie. Choć nie ukrywa, że relacjonowanie wojny to wyjątkowo trudne zadanie, to wierzy w to, że warto.
To jest piękny i wyjątkowy zawód. To jest taki zawód, który trudno jest wykonywać, ale serce mi podpowiada, że trzeba o tym mówić. Trzeba o tych rzeczach opowiadać. W Ukrainie zginęło ponad 40 dziennikarzy, którzy też wierzyli w to, że warto mówić to, co tam się dzieje - podkreślił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bojanowski nigdy nie ukrywał, że podczas relacjonowania wydarzeń w Ukrainie dawała mu się we znaki tęsknota za małym synkiem. Ten miał okazję obserwować relacje ojca w telewizji, co Wojciech pokazywał w mediach społecznościowych. Nic zatem dziwnego, że pociecha doczekała się wzmianki w jego przemowie.
Mam przed oczami swojego synka i tak sobie myślę o tym chłopcu, który na mnie czekał. Bardzo się cieszyłem, że tej wojny nie ma u nas, że mogę to relacjonować i pokazywać z daleka. Ale pół tysiąca dzieci zginęło w Ukrainie, wojna się tam toczy. Mówimy o trudnych sprawach, których nie chciałoby się widzieć, nie chciałoby się czytać, nie chciałoby się oglądać. Ale mam silne przekonanie, że warto - podsumował.