Teresa Lipowska w 2006 roku pożegnała męża, Tomasza Zaliwskiego, który zmarł po chorobie nowotworowej. Gwiazda M jak miłość bardzo przeżyła stratę tak bliskiej i kochanej osoby.
Nikogo nie można porównać do mojego męża. To był bardzo burzliwy, ale zarazem bardzo udany związek. I wszystkim życzę takiej miłości i takiego szacunku, jaki ja miałam - wspominała w wywiadzie odtwórczyni roli Barbary Mostowiak.
Okazuje się, że wraz z upływem czasu żal po śmierci męża nie złagodniał ani trochę. W rozmowie z Dobrym Tygodniem aktorka wyznała, że pandemia pogłębiła u niej dojmujące poczucie samotności.
Nie ukrywam, że jestem przytłoczona tym, co się dzieje od ponad roku. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie - wyznała Lipowska. Zazdroszczę ludziom, którzy w czasie pandemii mogą być we dwoje. I chociaż muszą być zamknięci w domach, to jednak są razem. Mogą pogadać, pośmiać się skomentować audycję, mecz. Cokolwiek. A ja mogę co najwyżej z obrazem pogadać - stwierdziła smutno.
Choć Lipowska może liczyć na wsparcie rodziny, a ostatnio była w sanatorium, to trudno jej z optymizmem patrzeć w przyszłość. Są dni, kiedy nie widzi sensu, by w ogóle wstać z łóżka.
Przypomina mi się tytuł filmu, w którym kiedyś grałam. "A żyć trzeba dalej"... I te słowa są moim mottem na najbliższy czas - zdradziła.
Jednocześnie gwiazda M jak miłość podkreśla, że dzięki serialowi udaje jej się choć na chwilę odpędzić złe myśli.
Kiedy wiem, że przez kilka dni w miesiącu będę pracować, że będę komuś potrzebna, to od razu łatwiej mi się pozbierać - mówi Teresa Lipowska.
Pudelek życzy dużo siły!