Wczoraj minął tydzień od śmierci Krzysztofa Krawczyka, jednego z prominentnych artystów polskiej sceny. Muzyk odszedł w wieku 74 lat, zaledwie dwa dni po tym, jak opuścił szpital w wyniku zakażenia koronawirusem. Jego żona, Ewa Krawczyk, zapewniała jednak, że przyczyną śmierci nie było COVID-19, lecz "choroby współistniejące".
Po nagłej śmierci Krzysztof Krawczyk pozostawił pogrążoną w żałobie żonę, bliskich oraz przyjaciół, którzy za życia mocno mu kibicowali. W sobotę miał miejsce pogrzeb muzyka, na którym Ewa Krawczyk pożegnała ukochanego. Testament artysty miał z kolei zostać spisany już dekadę temu, czym Krawczyk oszczędził żonie i bliskim jego sercu dodatkowych trosk.
Kwestii tego, co po śmierci muzyka odziedziczy Ewa Krawczyk, przyjrzał się z kolei Super Express. Jak podkreśla tabloid, artysta w mijających latach postawił na oszczędny tryb życia i wraz z żoną dbał o to, aby nie trwonić zgromadzonego majątku. Tym samym zrezygnował z wystawnego trybu życia, na którym w pewnym momencie przestało mu zależeć.
Dziś dom w Grotnikach, w którym wspólnie mieszkali, przechodzi oczywiście w ręce opłakującej dziś jego śmierć żony. Jednocześnie dowiadujemy się, że do tego miałaby dojść emerytura, która kilka lat temu miała wynosić 1700 złotych. Krawczyk podkreślał, że zapewniała mu ona wygodne życie.
Ewa Krawczyk ma oczywiście pełne prawo do renty rodzinnej, która wynosi 85 procent emerytury Krzysztofa. Musiałaby wtedy jednak zrezygnować ze swojej emerytury, a po waloryzacji kwota wynosiłaby właśnie tyle, ile informowano przed laty. Nie jest natomiast jasne, czy się na to zdecyduje.