Emitowane obecnie na antenie TVP2 "przesłuchania w ciemno" jedenastej edycji The Voice of Poland musiały odbywać się bez udziału widowni ze względu na pandemię koronawirusa. Nie oznacza to jednak, że najnowszy sezon programu zawodzi jeśli chodzi o dostarczenie widzom odpowiedniej dawki rozrywki. Zadbało o to również jury z Edytą Górniak i Michałem Szpakiem na czele.
Pierwsza diwa polskiej sceny muzycznej już wcześniej wdawała się w słowne utarczki ze swoim "konkurentem". Michał Szpak pozwolił sobie na odrobinę spoufalania, zwracając się do piosenkarki "Edzia". Fakt ten wyraźnie się jej nie spodobał. Dogryzania nie zabrakło też w sobotnim odcinku.
Tym razem jurorzy stanęli w słowne szranki przy okazji dyskutowania nad talentem jednej z uczestniczek, która poza pięknym głosem mogła się poszczycić wykształceniem biotechnologicznym. Mimo że jedynie Urszula Dudziak zapragnęła mieć dziewczynę w swoim zespole, nie powstrzymało to Edyty przed podzieleniem się przed kamerami historią o swojej własnej ścieżce edukacji, która, jak wiemy, nie zakończyła się egzaminem maturalnym.
Życie jest nieprzewidywalne, naprawdę. Ja byłam w szkole ogrodniczo-pszczelarskiej. I uczyłam się rozpoznawać gatunki jabłek z zamkniętymi oczami - zaczęła snuć swoją opowieść Edyta.
Produkcja musiała uznać to za niesłychanie zabawne, ponieważ podłożyła pod wypowiedź gwiazdy nagranie śmiejącej się widowni.
Przypomnijmy: Uduchowiona Edyta Górniak pokazuje "anioła" na niebie i odpływa: "Liczy się każda kropla naszej PRZEBUDZONEJ ŚWIADOMOŚCI"
Stąd taki strój - wtrącił uszczypliwie Michał Szpak, zwracając uwagę na jej żółty sweter w czarne pasy.
Górniak pozostała jednak obojętna na zaczepki i kontynuowała relacjonowanie swych przygód w szkolnych szklarniach.
Że pszczółka, że słońce? Śmiejcie się, śmiejcie się, ale faktycznie, naprawdę intuicyjnie, pamiętam, że chodziłam po szklarniach i wszyscy malowali gipsówkę, a ja śpiewałam i profesor mówił: "Dziecko, przecież ty nic nie pamiętasz, co ja do ciebie mówię". A ja na to: "Panie profesorze, ale kwiaty lubią, jak się do nich śpiewa". I kilka lat później naukowcy japońscy udowodnili, że faktycznie wszystko, co jest istotą żyjącą, jeżeli się daje muzykę w pięknych wibracjach, to rośliny lepiej kwitną - wyjawiła z niesłychanym przejęciem.
Także Aleksander Milwiw-Baron postanowił odsłonić przed kolegami z pracy kulisy swego wykształcenia. Jak się okazuje, gdyby nie muzyka, najpewniej zajmowałby się obecnie ochroną środowiska.
Ja skończyłem Uniwersytet Wrocławski na wydziale nauk przyrodniczych. Też miałem biotechnologię, ja jestem ochroniarz środowiska, jak widać - stwierdził, wskazując na swoją rozszarpaną stylizację.
Chcielibyście zobaczyć kiedyś Edytę w roli ogrodnika?