Meghan Markle i Harry bez wątpienia cieszą się ogromnym zainteresowaniem prasy. Od kiedy nieznana szerokiej publice aktorka zgodziła się poślubić brytyjskiego księcia, wzmianki o kolejnych losach Sussexów pojawiają się w mediach praktycznie każdego dnia. Dziś co prawda para nie jest już częścią słynnej rodziny, jednak dziennikarze wciąż uważnie śledzą, jak stawiają teraz swoje pierwsze kroki na amerykańskiej ziemi.
Popularność Meghan i Harry'ego spowodowała oczywiście, że opowiadanie o ich życiu w mediach stało się niezwykle dochodowe. Z tego powodu nie brakuje osób, które chcą ogrzać się w blasku ich sławy, co zresztą z lubością czyni od miesięcy rodzina byłej księżnej. W tej dziedzinie prym wiedzie ojciec Meghan, Thomas Markle, który uczynił z narzekania na córkę swój sposób na życie.
Przypomnijmy: Thomas Markle gorzko o relacjach z Meghan i Harrym: "Zobaczymy się dopiero, jak BĘDĄ MNIE KŁADLI DO GROBU"
Obecnie trwa proces Sussexów przeciwko jednemu z brytyjskich tabloidów, który opublikował swego czasu fragmenty listu Meghan do swojego kochającego prasę ojca. Sprawa jest w toku, dlatego do mediów przedostają się już oczywiście pierwsze szczegóły postępowania. Serwis TMZ dotarł tym razem do treści SMS-ów, które prawnicy byłej księżnej przedłożyli jako dowód w sprawie.
Zapis wiadomości pochodzi z okresu przygotowań do ślubu pary, które miały miejsce w maju 2018 roku. Pierwsza z nich została wysłana na 5 dni przed ceremonią i 2 dni po tym, jak Thomas zorganizował pamiętną ustawkę z udziałem paparazzi. Wszystko oczywiście po rzekomym ataku serca, który miał przejść kilka dni wcześniej...
Tom, tu Harry, zaraz do Ciebie zadzwonię. Odbierz proszę, dzięki - brzmi treść pierwszego z SMS-ów.
Pierwsza próba kontaktu nie dała żadnego efektu, dlatego "po prostu" Harry spróbował swojego szczęścia po raz drugi.
Tom, tu znów Harry. Musimy poważnie porozmawiać. Nie musisz przepraszać, rozumiemy okoliczności, ale nagłaśnianie sprawy w mediach tylko pogorszy sprawę. Jeśli zależy Ci na Meg i chcesz wszystko naprawić, to zadzwoń, są co najmniej dwie inne opcje niż rozmowy z prasą, która już podłapała sprawę. Zadzwoń, wszystko Ci wyjaśnię. Ja i Meg nie jesteśmy na Ciebie źli, ale musimy pogadać. Dzięki - czytamy.
Ojciec Meghan oczywiście zignorował ostrzeżenia pary i kilka dni później udzielił wywiadu jednemu z tabloidów. Przyznał wtedy jedynie, że "Meghan się z nim kontaktowała". Wygląda więc na to, że najwyraźniej nie przejął się słowami przyszłego zięcia, a kolejna wiadomość od Harry'ego nabrała już nieco innego tonu.
Udzielanie wywiadów będzie miało ogromne konsekwencje, zaufaj mi Tom. Tylko my możemy Ci pomóc, próbujemy zresztą od samego początku - przytoczono w kolejnej wiadomości.
Co ciekawe, do wymiany zdań wkrótce włączyła się także sama Meghan. Z jej wiadomości wynika, że ona i Harry zaoferowali Thomasowi pomoc, jednak on konsekwentnie unikał z nimi kontaktu i wolał rozmawiać z tabloidami...
Próbowałam się z Tobą skontaktować przez cały weekend, ale nie oddzwaniasz i nie odpisujesz na nasze wiadomości... Bardzo się martwię o Twoje zdrowie i zrobiłam wszystko, żeby Ci pomóc, ale co więcej mogę zrobić, jeśli mi nie odpowiadasz... Potrzebujesz pomocy? Przysłać Ci ochronę? Jest mi strasznie przykro, że jesteś w szpitalu, ale musimy być w kontakcie... W którym szpitalu jesteś? - pytała zdezorientowana Meghan.
Z treści kolejnych wiadomości dowiadujemy się też, że para już wcześniej przysyłała ochroniarzy do Thomasa, aby zapewnili mu bezpieczeństwo, jednak on odprawił ich z kwitkiem. Nie wiemy co prawda, co dokładnie działo się dalej, jednak w kolejnych miesiącach ojciec Meghan wciąż krytykował jej zachowanie i kąśliwie podkreślał w wywiadach, że to córka go "wystawiła". Teraz dowiadujemy się, że prawda była jednak nieco inna...
Jesteście zaskoczeni?