Łukasz Jakóbiak próbował wkręcić się do show biznesu już od swoich wczesnych lat. Gościł wówczas na łamach magazynów dla nastolatków, których redakcje zachwycały się pokaźną kolekcją autografów zebranych przez młodego fana ludzi znanych i bogatych. Spotkania z gwiazdami szybko przejadły się jednak ambitnemu chłopakowi, który z czasem sam zapragnął zdobyć rozpoznawalność. Udało mu się to w końcu za sprawą internetowego talk-show 20m2.
Na samym początku program Łukasza zdobył niemałe uznanie w rodzimym światku celebrytów. Mężczyzna faktycznie pozwalał "wygadać się" swoim znanym gościom, co stanowiło pewnego rodzaju ewenement w kraju, w którym większość gospodarzy telewizyjnych zwykle przekrzykuje zaproszonych rozmówców. Nic więc dziwnego, że nazwiska znane z pierwszych stron gazet bardzo chętnie odwiedzały jego kawalerkę.
Z czasem liczba wyświetleń Jakóbiaka zaczęła jednak spadać, a sam prowadzący, zamiast na rzetelnych rozmowach, zaczął skupiać się na szamańskich wizualizacjach i wpajaniu swoim coraz to mniej licznym widzom, że jedyne, czego potrzebują do osiągnięcia sukcesu, to bezgraniczna i naiwna wiara w samego siebie.
Kulminacja jakóbiakowych manifestacji nastąpiła ostatecznie w 2017 roku, kiedy Łukasz postanowił oszukać swoich fanów, że dostał zaproszenie do programu swojej amerykańskiej idolki - Ellen Degeneres. Jak się szybko okazało, była to zwykła mistyfikacja mająca, co ciekawe, faktycznie nakłonić Ellen do wystosowania zaproszenia dla Jakóbiaka. Coach-amator pokusił się nawet o nagranie imitacji odcinka Ellen, w którym, jako rzekomo zaproszony gość, robił sobie żarty ze stalkingowania osób znanych i włamywania się im do domów, a także wyłudzania poufnych informacji na ich temat. Można spokojnie uznać, że to właśnie wtedy zakończyła się medialna kariera Jakóbiaka. Nawet wyprawa z Joanną Przetakiewicz w Azja Express nie była w stanie jej uratować.
Przypomnijmy: Jakóbiak OSZUKAŁ FANÓW, że wystąpił w programie DeGeneres! "Jeżeli czegoś bardzo pragnę, to ZAPIER*ALAM!"
Zgadujemy, że przez ostatnie trzy lata Łukasz w pocie czoła wizualizował sobie, że uda mu się jeszcze wrócić do łask po tak katastrofalnej wpadce. W końcu chyba jednak dotarło do niego, że nie tędy droga, bowiem w ostatni czwartek ogłosił światu, że nie będzie już dłużej kręcić kolejnych odcinków swojego autorskiego programu. Do takiej decyzji miały go ponoć skłonić nie lecące na łeb na szyję wyniki oglądalności, a długo wyczekiwane "osiągnięcie uczucia spokoju".
Już od dłuższego czasu zastanawiałem się nad zakończeniem programu, ale dopiero zdarzenia z 21 marca tego roku, pomogły mi w podjęciu decyzji. Doświadczyłem tego dnia najwspanialszego jak do tej pory, uczucia spokoju. Poczułem najgłębsze, a przede wszystkim bardzo klarowne uczucie miłości. Spotkałem wtedy najprawdziwszego siebie i usłyszałem, że będę się realizować przez tworzenie przestrzeni, w której inni również będą mogli poczuć miłość. Jest to również jeden z powodów, dla których zakończyłem realizację swojego programu - czytamy w oświadczeniu Jakóbiaka.
To najpiękniejszy stan, w jakim byłem. To jak powrót do domu. To jak przytulenie się do kogoś bliskiego i poczucie się bezpiecznie. Nie skrzywdzisz nikogo, bo nie przyjdzie Ci to do głowy. Piękne jest to, że dając to innym, dostajesz tego jeszcze więcej. W tym stanie nie martwisz się o przyszłość, ufasz, że wszystko jest (i będzie) dobrze. W tym stanie nie rozpamiętujesz przeszłości. Tutaj muzyka smakuje intensywniej. Wszystko jest piękniejsze. Otrzymujesz życia jakby więcej, a życie jest to samo, tylko Ty się zmieniasz.
Łukasz, jako osoba niezwykle szczodra, naturalnie nie chce zachowywać takiego uczucia ekstazy wyłącznie dla siebie. Planuje więc podzielić się nim ze swoimi wyznawcami poprzez serię motywacyjnych "warsztatów online" zatytułowanych "Święty Spokój". Taka przyjemność będzie ich kosztować "skromne" 300 złotych.
Chciałbym zabrać w to miejsce tak dużo osób, jak to tylko będzie możliwe. W związku z tym przenoszę całą swoją aktywność na autorskie warsztaty "Święty Spokój", na chwilę obecną online, a ich początek już 24 sierpnia. Jeżeli rezonuje z Tobą to, co napisałem, zapisz się na warsztaty - agituje w swoim pożegnaniu Jakóbiak.
Żeby było jeszcze zabawniej, Jakóbiak otwarcie przyznaje, że nie zamierza w ramach nowych warsztatów niczego uczyć. Zamiast tego, będzie pozwalać kursantom na "przebywanie w uzdrawiającej przestrzeni". Przypuszczamy, że jest to przestrzeń umysłu, jako że kurs odbywać się będzie za pośrednictwem internetu.
Nie będę niczego uczył. Nie jestem nauczycielem. Będę jedynie stwarzał odpowiednie warunki, prowadził Was do ciszy, odpoczynku od myśli. Będziemy rozmawiali i będę pozwalał sobie być w tej przestrzeni razem z Wami. Bycie tam uzdrawia. Rozluźnia napięcia i obawy. Pokażę Ci, jak to jest być sobą. Wystarczy, że jesteś - pociesza zagubiony celebryta.
Skusicie się na przelanie Jakóbiakowi trzech stówek za "Święty spokój"?