Finał kolejnego "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zbliża się wielkimi krokami. O ile w przypadku dwóch par można jeszcze mieć wątpliwości, czy ich losy zakończą się happy endem, tak między Agatą i Piotrem nie ma już raczej szans na zbudowanie relacji. We wtorkowym odcinku byliśmy świadkami m.in. jej emocjonalnego i pełnego przekleństw wybuchu.
"To definitywny koniec". Piotr kazał Agacie wrócić do domu. Padły ostre słowa
Po karczemnej awanturze i przyjeździe do mieszkania Piotra atmosfera między małżonkami była wręcz grobowa. Nie odzywali się do siebie ani słowem, a Agata przyznała, że w gniewie wyrzuciła z siebie to, co jej leżało na wątrobie. Jej mężowi, delikatnie mówiąc, było to nie w smak.
Chciałem po prostu jak najszybciej dotrzeć do swojego domu, żeby już po prostu zakończyć tę podróż - skwitował Piotr.
Sprowokował mnie na tyle, że nakrzyczałam na niego i powiedziałam wszystkie rzeczy, których wiem, że on nie lubi, nie chciał, unikał. Łącznie z tym, że doskonale wiem, co teraz się stanie, że zamilknie i będzie taka atmosfera, jak była ostatnio. Wiem, że każda próba odzywki po tym i tak by była zignorowana po prostu - podsumowała Agata.
Zobacz także: Piotr ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wydał oświadczenie. Chodzi o jego słowa na temat Agaty i picia przez nią alkoholu
W końcu miarka się przebrała i w efekcie mężczyzna podjął niełatwą decyzję, co oznajmił światu w przebitkach.
Podjąłem decyzję, że nie ma żadnej możliwości, żeby w sobotę pojechać z Agatą do Krakowa. Ja jestem już takim strzępkiem nerwów, czuję się po prostu w swoim domu jak intruz, gdzie, w samochodzie, gdziekolwiek, ja już tak naprawdę nie mam swojego miejsca na ziemi, co po prostu spowodowało, że no wiedziałem, że to jest po prostu już definitywny koniec - stwierdził.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Para ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zerwała kontakt. "Nie interesuje mnie..."
Wygląda więc na to, że możemy być świadkami zarówno początku, jak i końca ich krótkiego i dość wyboistego małżeństwa. Mało tego, gdy Piotr poprosił żonę, aby wróciła do domu, ta miała odpowiedzieć wulgaryzmem. Sama natomiast twierdzi, że przeszkadzała jej obecność kamer.
Tak naprawdę jak wróciliśmy do domu, to tylko wina mojego zachowania była przez to, że jeszcze były kamery i byłam kręcona, gdzie chciałam już na spokojnie ochłonąć, zjeść i schować się w kącie - twierdziła Agata już po powrocie do Krakowa. Powiem tak - zanim weszliśmy do domu, jeszcze miałam nadzieję, że wytrzymam do soboty, ale jak już siadłam i widziałam, że atmosfera się nie poprawia, a wręcz pogarsza, to nawet się cieszyłam, że jestem spakowana i mogę po prostu się odwrócić i wyjść. Jeszcze tylko szybko znalazłam jego klucz po tym, jak powiedział, że na drugi dzień chce, żebym się wyniosła, ja mu brzydko odpowiedziałam... No i poszłam.
Mnie wyzwała od najgorszego i w ogóle całą ekipę produkcyjną. Stwierdziła, że są kretynami, idiotami, nie będzie z nikim rozmawiać - opisywał ze swojej perspektywy Piotr. I wtedy ja też powiedziałem jej, że, biorąc pod uwagę, że był już wieczór, więc nie chciałem po prostu powiedzieć, że ma w tej chwili wyjść, tylko żeby jutro się spakowała i pojechała do siebie do domu, no to też odpowiedziała chyba "pi***ol się" czy coś takiego.
Od czasu wymiany tych uprzejmości żadne z nich nie miało ochoty podtrzymywać kontaktu. O szanownym współmałżonku mówią zaskakująco zgodnie, ale chyba nie o ten rodzaj zgodności w tym eksperymencie chodziło.
Nie interesuje mnie tak naprawdę w ogóle gdzie jest, co robi i co w tej chwili myśli. Kontaktu nie mieliśmy ani telefonicznego, ani jakichkolwiek komunikatorów - podsumował Piotr. Jak Agata wyszła z domu, to po prostu poczułem tak wielką radość i taki psychiczny odpoczynek, że mam po prostu święty spokój.
W tym momencie nawet mnie za bardzo, niestety, nie interesuje, jak się czuje. Jeszcze pewnie pomyśli o tym, jak on się czuje, już jak ja jeszcze ochłonę - wtórowała mu Agata.