Beata Tadla po raz pierwszy stanęła na ślubnym kobiercu w bardzo młodym wieku. Uroczystość odbyła się w połowie lat 90. w jej rodzinnej Legnicy. Ówczesna studentka kulturoznawstwa i zarządzania instytucjami kultury z perspektywy czasu przyznała, że zdecydowanie nie był to rozsądny wybór.
To była strasznie szczenięca miłość i okropna decyzja o ślubie. Miałam niecałe 20 lat. Chciałam być dorosła, wydawało mi się, że jak będę miała męża, wszyscy będą mnie traktować poważniej. Mój mąż był aktorem legnickiego teatru, a małżeństwo przetrwało tylko rok - ujawniła w programie telewizyjnym "Demakijaż".
Zdecydowanie większą rozwagą wykazała się, ślubując miłość swojemu drugiemu mężowi. Wspólnie z dziennikarzem Radosławem Kietlińskim, z którym przeżyła 13 lat, wychowała syna Jana. Następnie w jej życiu pojawił się Jarosław Kret, jeden z najpopularniejszych prezenterów pogody. Co prawda wybuch uczucia nie zaprowadził ich do Urzędu Stanu Cywilnego, lecz niemal cała Polska z wypiekami na twarzy przyglądała się życiu prywatnemu medialnej pary. Oficjalny kres ich relacji nastąpił na parkiecie "Tańca z Gwiazdami", który dziennikarka ostatecznie opuściła z Kryształową Kulą w dłoni. W kuluarach mówiono bowiem, że mają wziąć udział w show jako rywalizująca ze sobą para. Finalnie Kret miał opuścić ich wspólne gniazdko "po cichu", opowiadając mediom, że to wszystko przez "chorobliwą ambicję Beaty, która musi być najlepsza we wszystkim".
Beata Tadla pomogła szczęściu w miłości
Triumfatorka tanecznego show nie musiała zbyt długo rozpamiętywać swojego poprzedniego nieudanego związku. Już kilka miesięcy później zaczęto widywać ją u boku Michała Cebuli, który zasiada w zarządzie jednej ze spółek Skarbu Państwa.
Beata Tadla postanowiła nie czekać z założonymi rękami na to, co przyniesie jej los. W celu odnalezienia mężczyzny swojego życia skorzystała z, wydawałoby się, nieco zapomnianej już usługi swatki. W najnowszej rozmowie z Andrzejem Sołtysikiem przyznała, że była klientką biura matrymonialnego.
Tak, to prawda. No słuchaj, a gdzie ja miałam znaleźć? Pracuję dużo, nie wierzę już, że w moim wieku można spotkać kogoś w tramwaju i się tak bez pamięci zakochać. Albo w pociągu, albo w knajpie. Kiedy spotykam kogoś, to włącza mi się to - czy jak się komuś podobam i ktoś mówi mi miłe rzeczy - to mówi mi dlatego, że naprawdę tak czuje, czy dlatego, że mówi to akurat mnie - uargumentowała swój wybór w wywiadzie dla portalu Świat Gwiazd.
Prowadząca "Pytanie na Śniadanie" przyznała, że była to jedna z najlepszych podjętych przez nią decyzji życiowych. Skłoniła ją do tego nie tylko duża popularność, która mogła nieco odwracać uwagę od faktycznej chęci poznania jej jako osoby, ale również sceptyczne nastawienie do współczesnych sposobów zawierania znajomości.
Wiem, że jest ogromna potrzeba, ponieważ jesteśmy społeczeństwem niesamowicie samotnym, ale takie osoby jak ja potrzebują dyskrecji. No bo co, mają się ogłosić na jakimś słupie: "szukam drugiej połówki", albo na jakiś tam Tinderach, gdzie królują algorytmy i ja absolutnie w to nie wierzę? Tutaj człowiek jest bardzo potrzebny, dlatego, że nas połączyła swatka. Człowiek, który wysłuchał. Powiedziała nam ta pani, że do siebie pasujemy i żebyśmy spróbowali i to w naszym przypadku udało się niesamowicie - zdradziła Beata Tadla.
Dziennikarka regularnie udostępnia w mediach społecznościowych zdjęcia z ukochanym. W lutym br. świętowali 3. rocznicę ślubu.