Na początku marca wyszło na jaw, że wśród zarażonych koronawirusem znalazł się Tom Hanks i jego żona, Rita Wilson. Informację za pośrednictwem instagramowego profilu przekazał sam aktor zaraz po tym, gdy test na wirusa dał wynik pozytywny. W związku z tym gwiazdorska para zmuszona była spędzić następne dwa tygodnie w Australii, gdzie przebywali w związku z zobowiązaniami zawodowymi.
W udzielonych później wywiadach Hanks opowiedział ze szczegółami o tym, jak przechodzili chorobę. Okazuje się, że symptomy Toma i Rity nieco się od siebie różniły.
Moja żona straciła zmysł smaku i węchu, miała silne nudności i gorączkę znacznie wyższą niż ja. Ja natomiast doświadczyłem bólu całego ciała, cały czas byłem bardzo zmęczony i nie mogłem się na niczym skoncentrować dłużej niż 12 minut. Dyskomfort spowodowany infekcją minął w ciągu dwóch tygodni, choć pierwsze 10 dni były zdecydowanie najgorsze – wyjawił aktor w rozmowie z The Guardian.
Jak się okazuje, w przeciwieństwie do Edyty Górniak i Violi Kołakowskiej, gwiazdor nie boi się "efektów ubocznych" szczepionki i zamierza poddać się szczepieniu na koronawirusa. W programie Today emitowanym na antenie amerykańskiej stacji NBC Amerykanin zaznaczył jednak, że on i jego żona pragną zaczekać na swoją kolej.
Poddamy się szczepieniu i z pewnością opowiem o tym publicznie, by zachęcić do tego innych ludzi. Zrobimy to jednak na długo po tym, jak szczepionkę otrzymają wszyscy ci, którzy naprawdę jej teraz potrzebują.
Zdaniem 64-latka najważniejszym aspektem walki z wirusem jest przestrzeganie zasad społecznej izolacji.
Myślę, że kluczowe jest to, że nikogo nie zaraziliśmy. Zamknęliśmy się w domu, nosiliśmy maseczki i cały czas je nosimy, by ograniczyć ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. Są rzeczy, które możemy robić, zanim otrzymamy szczepionkę. Aby przez to przejść, musimy słuchać ekspertów i postępować według ich zaleceń – zaznaczył.
Postawa godna podziwu?