W 2015 roku fani "Mad Maxa" w końcu doczekali się czwartej części kultowego filmu. Produkcja w reżyserii George'a Millera spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem widzów, zdobywając w 2016 roku aż sześć Oscarów.
Przypominamy: Zobaczcie trailer nowego "Mad Maxa"!
Choć "Mad Max: Na drodze gniewu" okazał się hitem i zarobił ponad 370 (!) milionów dolarów, to na planie nie było zbyt kolorowo. Już kilka lat temu tabloidy donosiły o konflikcie, jaki miał zrodzić się między dwójką głównych bohaterów: Charlize Theron i Tomem Hardym.
Teraz temat sporu aktorów powrócił w związku z książką "Blood, Sweat & Chrome", która opowiada o kulisach pracy przy docenionym przez krytyków filmie akcji. W dziele Kyle'a Buchanana znalazło się sporo wywiadów z zaangażowanymi w produkcję osobami. Sporo emocji wzbudza fragment dotyczący momentu, w którym konflikt Theron i Hardy'ego eskalował. Sytuację przybliżył między innymi operator kamery, niejaki Mark Goellnicht.
Doskonale pamiętam ten dzień. Prace na planie miały rozpocząć się o ósmej rano. Charlize dotarła na miejsce dokładnie o tej godzinie i rozsiadła się w War Rig (pojeździe z filmu).
Mimo wcześniejszych próśb Tom nie stawił się w pracy punktualnie, co zresztą zdarzało mu się nagminnie.
Był znany z tego, że rano nigdy nie przychodził na czas. Jeśli umawiasz się z nim na rano - to zapomnij - nie pojawi się - wspomina mężczyzna.
Asystent operatora kamery, Ricky Schamburg, dodał, że Hardy doskonale wiedział, iż jego koleżankę z planu drażni spóźnialstwo:
Nie wiem, czy to była jakaś gra o władzę... Ale z jego strony była to celowa prowokacja. Według mnie wiedział, że to wkurza Charlize, która jest profesjonalistką i pojawia się na planie punktualnie.
Zobacz: Charlize Theron po raz kolejny DAŁA SIĘ OSZPECIĆ DO ROLI. Zadowoleni fani: "Tęskniliśmy za tobą!"
Filmowy Max pojawił się w pracy trzy godziny spóźniony, czego nie pozostawiła bez komentarza wyprowadzona z równowagi Charlize. Według relacji zebranych, aktorce puściły emocje i wykrzyczała, że Tom powinien dostawać kary pieniężne za każdą minutę spóźnienia:
Dobra, piepr*ona pi*do! 100 tysięcy dolarów za każdą minutę, w której wstrzymujesz pracę całej ekipy! - cytuje gwiazdę jeden ze świadków.
Okazuje się, że Hardy nie zdecydował się przeprosić koleżanki, a w zamian za to wyskoczył do niej rozwścieczony z tekstem: "Co ty do mnie powiedziałaś?!".
Był dość agresywny. Widać, że czuła autentyczne zagrożenie. I to był punkt zwrotny - wspomina Goellnicht.
Po tej sytuacji filmowa Furiosa miała czuć się w otoczeniu kolegi z planu na tyle niebezpiecznie, że poprosiła producentkę Denise Di Novi o to, by nie odstępowała jej na krok:
Tego dnia poprosiła o ochronę. Jeden z producentów od tej pory nie odstępował jej na krok - dowiadujemy się.
Sytuacja dotarła do miejsca, w którym wszystko wymknęło się spod kontroli. Czułam, że może obecność kobiety pomoże, ponieważ nie czułam się bezpiecznie - wspomina aktorka.
W 2020 roku udzielili razem wywiadu, podczas którego 46-latka była już względem kolegi znacznie bardziej wyrozumiała:
Patrząc wstecz, muszę przyznać, że nie miałam w sobie wystarczająco dużo empatii, by naprawdę zrozumieć, jak musiał się czuć, wchodząc w buty Mela Gibsona. To przerażające! Zamiast się wspierać, wznosiliśmy wokół siebie mury. Byliśmy jak nasze postaci - walczyliśmy o przetrwanie - stwierdziła.
Głos zabrał także Hardy. Gwiazdor przyznał, że był wówczas przemęczony i teraz zdaje sobie sprawę z tego, że nie był wzorowym filmowym partnerem.
Z perspektywy czasu widzę, że sytuacja była ponad moje siły. (...) Ówczesna presja była przytłaczająca dla nas obojga - tłumaczył, kajając się po latach:
Potrzebowała we mnie lepszego, być może bardziej doświadczonego partnera... Chciałbym myśleć, że teraz, kiedy jestem starszy i brzydszy, zdołałbym stanąć na wysokości zadania...
Spodziewalibyście się, że na planach hollywoodzkich filmów dochodzi do takich sytuacji?