Ubiegłoroczna wygrana ówczesnej opozycji w wyborach parlamentarnych przyniosła wiele zmian nie tylko w Sejmie, ale również w mediach publicznych. W TVP wymieniona została praktycznie cała obsada prezenterów "Pytania na Śniadanie". Taka sytuacja nie spodobała się widzom przyzwyczajonym do konkretnych prowadzących.
Wyniki oglądalności również sugerują, że rewolucja mogła pójść nie po myśli szefowej śniadaniówki. W ostatnim czasie do mediów dotarły doniesienia, jakoby Kinga Dobrzyńska pożegnała się ze swoją dotychczasową funkcją. Redakcji Pudelka udało się jednak ustalić, że producentka nie rozstała się z "Pytaniem na Śniadanie" na stałe, a przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Kammel zaskoczył słowami o Kindze Dobrzyńskiej
O kulisach współpracy z Kingą Dobrzyńską opowiedział ostatnio Tomasz Kammel. Były już gwiazdor TVP w rozmowie na Kanale Zero nie gryzł się w język. Nie ukrywał też, że nadal zadaje sobie pytanie, dlaczego on i inni prezenterzy, w tym Izabella Krzan czy Olek Sikora, musieli odejść z TVP.
Ktoś zrobił coś strasznego. Po prostu wyrwał wszystkie zęby ze zdrowej szczęki i bardzo dużą cenę trzeba było za to zapłacić. I ta cena jest obopólna, bo z tego co wiem, ta pani już nie jest szefową "Pytania na Śniadanie". Po tym, co zrobiła, też trochę sobie nie wyobrażam, jak ona sobie będzie dalej radzić na rynku - skomentował, sugerując, że Dobrzyńska jednak nie pracuje już przy programie.
Na tym jednak nie poprzestał, dalej punktował nietrafione jego zdaniem decyzje Kingi Dobrzyńskiej, zaznaczając przy tym, że życzy jej dobrze.
Ja mogę jej nie lubić za to, co zrobiła, mieć wielki żal za to, że zniszczyła coś naprawdę pięknego, ale myślę, że ona miała pecha i ten pech polegał na tym, że ktoś uwierzył, że ma kompetencje. Sama się z tym porwała jak z motyką na słońce i zapłaciła najgorszą możliwą cenę, bo jest skończona jako ktoś taki, komu miałoby się powierzyć kolejny program - grzmiał.
Tomasz Kammel o pracy w TVP
Przy okazji odniósł się też do rozpoczęcia współpracy z Kingą Dobrzyńską. Jak powiedział, po objęciu stanowiska szefowej śniadaniówki, miała przypomnieć mu pewną sytuację sprzed 20 lat, jak zaszła w Zielonej Górze. Kammel nie chciał jednak wchodzić w szczegóły i zapowiedział, że rozwinie ten temat dopiero po latach w książce ze wspomnieniami z telewizji.
W przypływie szczerości zdradził też, że w TVP "długo" płacili mu za "nic nie robienie". Chodziło oczywiście o moment po wymianie władz, kiedy prezenterzy stopniowo zaczęli znikać z anteny, jednak jeszcze bez oficjalnych komunikatów.