Po 18 latach przebywania w więzieniu Tomasz Komenda w 2018 roku został uniewinniony przez Sąd Najwyższy, co pozwoliło mu na uzyskanie odszkodowania za błędy wymiaru sprawiedliwości. Otrzymał łącznie 13 milionów złotych, które miały pokryć straty moralne i społeczne wynikające z niesłusznego wyroku. Przysługiwały mu również inne formy pomocy, takie jak np. renta.
Relacje opublikowane przez "Gazetę Wyborczą" wskazują, że po otrzymaniu pieniedzy, Tomasz Komenda przekazał milion złotych swojej matce. Wkrótce jednak zaczął unikać kontaktu z większą częścią rodziny. Otrzymywali oni jedynie sporadyczne wiadomości, które - mimo dysleksji Tomka - były zaskakująco bezbłędne. Bliscy podejrzewali, iż to jego najstarszy brat, Maciej, pomagał mu w ich formułowaniu, nie odstępując go na krok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nieruchomości Tomasza Komendy
Przed swoją śmiercią Komenda zainwestował w nieruchomości w centrum Wrocławia, nabywając trzy mieszkania. W październiku 2021 roku podpisał akty notarialne na dwa mniejsze mieszkania (dwupokojowe - 37 m kw. i trzypokojowe - 64 m kw.), a w styczniu 2022 roku kupił większy, czteropokojowy apartament mierzący 87 m kw.
Tomasz Komenda. Trudne relacje z bliskimi
W listopadzie 2022 roku Tomek i jego najstarszy brat zawarli umowę dożywocia, co nakładało na brata obowiązek zapewnienia Tomaszowi wsparcia i pomocy w chorobie.
Kiedy Tomek wydawał pieniądze na kupno apartamentów, które stoją puste lub zamieszkują tam członkowie rodziny, na narkotyki i alkohol, kiedy rozdawał pieniądze na lewo i prawo wszystkim swoim kolegom, jego syn mieszkał w zadłużonym mieszkaniu obrośniętym grzybem. Bo Tomek zostawił mnie ze wszystkimi problemami. Po prostu przestałam mu być potrzebna - informowała jakiś czas temu rozżalona była partnerka Komendy, Anna Walter.
Tomasz zmarł na raka 21 lutego 2024 roku. To jego brat poinformował o zgonie i podjął się organizacji pogrzebu.
Matka mężczyzny, Teresa Klemańska, relacjonowała trudności, jakie napotkała, chcąc się pożegnać z synem. Została ograniczona do zaledwie kilku krótkich spotkań, co wydarzyło się zaledwie chwilę przed jego odejściem.
Nawet nie pozwolili mi się pożegnać z Tomkiem. W kaplicy mój najstarszy syn zaraz odepchnął mi rękę. Wcześniej dał mi pozwolenie, żeby go zobaczyć tylko trzy razy po 15 minut, za tym trzecim już nie żył - mówiła serwisowi wyborcza.pl zrozpaczona kobieta.