Od czasu występu w Zimnej wojnie, która zdobyła trzy nominacje do Oscara, o Tomaszu Kocie pisze się głównie w kontekście rozwijającej się w błyskawicznym tempie kariery. Od dwóch lat aktor ponoć nie może odpędzić się od propozycji zawodowych, czego dowodem mają być kolejne doniesienia o współpracach z zagranicznymi twórcami.
W zeszłym roku portale rozpisywały się na temat tego, że 43-latek będzie miał okazję wcielić się w rolę Nikoli Tesli. Doniesienia te potwierdził nawet reżyser, który odpowiadać za film z Polakiem w roli głównej, Anand Tucker.
Nikola Tesla był jednym z największych umysłów XX wieku i na wiele sposobów ukształtował dzisiejszy świat, elektrycznymi samochodami, natychmiastową łącznością przez Internet i globalną komunikacją. Był też bardzo skomplikowanym i niezwykłym człowiekiem. Tomasz jest wybitnym aktorem i kiedy zobaczyłem jego niesamowitą kreację w "Zimnej wojnie", nie miałem wątpliwości, kto powinien zagrać Teslę - mówił jakiś czas temu Tucker, twórca między innymi takich filmów jak Oświadczyny po irlandzku czy Hilary i Jackie.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że na razie nie będzie nam dane oglądać Tomka jako wybitnego inżyniera serbskiego pochodzenia. Kulisy produkcji (a raczej jej braku) zdradził sam Kot w rozmowie z portalem naekranie.pl.
Na razie "Tesla" nie powstał i z tego, co wiem, nie powstanie - powiedział. Mimo to Tomasz Kot jest raczej optymistą i wybitnie nie narzeka na sytuację zawodową zmienioną pandemią koronawirusa:
Jest żal, który trzeba przerobić i wykonana praca, ale zawsze może być gorzej. (...) Mam kolegów po fachu, którzy mają bardzo słabą sytuację. Na przykład dlatego, że nie mieszkają w Warszawie, a w tym mniejszych miastach teatry naprawdę są wyłączone.
Wygląda więc na to, że międzynarodowa kariera Tomasza Kota jeszcze nie jest stracona. Myślicie, że kiedyś wrócą do filmu o Tesli?