Tomasz "Lipa" Lipnicki jeszcze do niedawna znany był głównie z aktywności muzycznych. W marcu muzyk wydał solową płytę, która najwyraźniej nie sprzedała się tak dobrze, jak się spodziewał. Wskazują na to jednak nie statystyki, lecz facebookowy post, który wokalista udostępnił we wtorek po południu.
W wystosowanej do fanów odezwie Tomasz Lipnicki w dość niewybrednych słowach wyraził ubolewanie nad tym, w jakim nakładzie sprzedał się jego ostatni album. Już na wstępie muzyk zaznaczył, że miał obawy przed udostępnieniem swoich przemyśleń na profilu, co, patrząc na komentarze, mogło nie być bezzasadne...
Cześć. Może nie powinienem, ale czuję gorycz, którą muszę wylać. Jak wiecie, wydałem w marcu płytę solową "Dźwięki słowa". Znając swoje miejsce oraz pozycję na rynku, postanowiliśmy z wydawcą wyprodukować 3000 egzemplarzy, by sprzedaż pokryła produkcję. Nie zarobiła, bo produkt niszowy, ale by choć zwróciła koszta poniesione, głównie studia i reżysera. Do brzegu... Sprzedało się 1141 egzemplarzy - napisał na wstępie muzyk.
Niestety dalej było tylko gorzej, a wzburzony "Lipa" postanowił wygarnąć internautom, że zostawiają "lajki" na jego fanpage'u, ale płyty już nie kupują. Tym samym, jego zdaniem, robią tylko "sztuczny tłum" i wprowadzają go w błędne wrażenie, jakoby zapotrzebowanie na jego muzykę było większe, niż jest w rzeczywistości.
Kłaniam się Wam do samej ziemi. Stronę obserwuje ponad 13 tysia ludzi. Zachodzi pytanie... po ch*j? - pisze w dość pasywno-agresywnym tonie.
Na koniec skrytykował postawę fanów, którzy nie chcą go wspierać w trudnym dla artystów okresie, jakim jest pandemia koronawirusa.
Dziękuję bardzo i tych obserwujących, po to, by nie kupić muzyki, z której żyję, zwłaszcza w nielekkim dla twórców czasie pandemii, bardzo proszę o zaprzestanie i nietworzenie złudzenia, którym się kierowałem, licząc na to, że chcecie tego, co tworzę - skwitował.
Jak nietrudno się domyślić, odbiór jego posta nie był najlepszy. To jednak nie wszystko, bo Lipnicki poczuł potrzebę, aby wdać się w dyskusję z kilkoma internautami.
Gdyż czas pandemii jeno twórcom jest ciężki... Można by pisać i pisać o niewłaściwości tej wypowiedzi. Ale po ch*j? - ironizował jeden z fanów.
A co to ma do rzeczy? Zagrałem w życiu niejeden taki koncert, niejeden charytatywny. Wszystkie złote płyty oddałem innym, by w aukcjach zarobili na nich, także wszystkie statuetki Fryderyka i nagrodę od Jurka Owsiaka. Oddałem wszystko. Chcesz się licytować? Tylko tyle zrozumiałeś z tego posta? Pluję na kogoś? Gdzie? - bulwersował się w odpowiedzi.
Chwilę później muzyk próbował się zasłaniać tym, że po prostu... nie zna mechanizmów ani praw, jakimi rządzą się media społecznościowe.
Obwinianie swojego fana za to, że nie kupił płyty, jest najgorszą możliwą rzeczą, jaką może zrobić artysta. I teraz znajdą się osoby, które będą kupować z litości, żeby nie było smutno. Jak ktoś chce słuchać muzyki to po prostu ją słucha - w aucie, na słuchawkach przez Spotify czy szuka pirata, jak jest biedny. Nie możesz zmusić swoich słuchaczy do tego, żeby cokolwiek od ciebie kupowali - jak im się to wystarczająco spodoba, to to zrobią - argumentował inny internauta.
Nie bardzo zrozumiałeś treść posta. Nie obwiniam fanów, bo fani słuchają mojej muzyki. Jestem po prostu frajerem, który: nie kuma algorytmów fb, nie kuma obserwowania, polubienia czegoś, kogoś, kogo/co, się ma w d*pie, nie kuma zasad rynku, na którym pracuje, nie kuma ludzi, których uważa za mówiących i myślących tym samym językiem, czyli potencjalnie najłatwiejszych do skumania. Nie kuma radości z czyjegoś strapienia i szczerości choćby głupiej - próbował tłumaczyć muzyk.
Udało mu się wybronić, czy wręcz przeciwnie?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!