Zła passa Tomasza Lisa wciąż trwa. Kilka miesięcy temu Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski opisał sytuację z byłym naczelnym "Newsweeka" w roli głównej, ujawniając, że były mąż Kingi Rusin miał dopuścić się mobbingu.
Teraz prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów prowadzi postępowanie przeciwko Tomaszowi Lisowi. Dziennikarz został teraz oskarżony o reklamowanie napojów alkoholowych. Wspomniany czyn jest łamaniem przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Lis komentuje zarzut postawiony mu przez prokuraturę. Co powiedział?
Tomasz Lis stawił się w piątek w prokuraturze, aby usłyszeć zarzut i złożyć wyjaśnienia. Za przestępstwo zarzucane Lisowi grozi grzywna od 10 tys. zł. Jak podaje "Super Express", mężczyzna składał dziś zeznania przez ok. 30 min i nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.
Dziennikarz stanowczo odpiera zarzut i nie przyznaje się do winy. Ponadto nie życzy sobie, aby dokonywać anonimizacja jego danych oraz wizerunku. Były naczelny "Newsweeka" udzielił krótkiego komentarza w rozmowie z "Plotkiem", gdzie odniósł się do zarzutu postawionego mu przez prokuraturę.
Zarzut jest zupełnie absurdalny. Nie reklamowałem alkoholu ani nie zachęcałem do jego picia. A poza tym nie jestem Tomasz L., ale Tomasz Lis, co proszę mieć na względzie - przekazał Tomasz List dziennikarzowi serwisu "Plotek".