W ostatnich latach życie nie oszczędzało Tomasza Lisa. W 2022 roku dziennikarz pożegnał się ze stanowiskiem redaktora naczelnego "Newsweeka", a niedługo później oskarżono go o mobbing w miejscu pracy. Były gwiazdor TVN zmagał się także z poważnymi problemami zdrowotnymi - w październiku ubiegłego roku przeszedł czwarty udar.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz eksmąż Kingi Rusin postanowił o sobie przypomnieć z pomocą Żurnalisty, któremu udzielił drugiego już w tym roku wywiadu. Ostatnim razem publicysta poruszył kilka wątków z życia osobistego. Najwięcej emocji wywołały słowa dziennikarza na temat jego byłych małżonek, w tym zażalenie pod adresem "reporterki bez granic", że przez 7 lat ich związku musiał żywić się w stołówce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz List w podcaście u Żurnalisty. Dziennikarz nawiązał do drugiego małżeństwa
Podczas pogawędki z podcasterem Lis znowu ujawnił kilka osobistych faktów. Opowiadając o swojej największej pasji, czyli bieganiu, z której musiał zrezygnować ze względu na swój stan zdrowia, 57-latek nawiązał do swojej drugiej żony, czyli Hanny Lis, z którą oficjalnie rozwiódł się w 2022 roku.
Moja druga żona uważała, że bieganie miało charakter ucieczkowy - wyznał. Że jest lekiem na depresję, sposobem na zdobycie samotności i nie była wielką entuzjastką tego. Bo przez parę lat całe moje życie wokół tego się kręciło.
Wtedy też Żurnalista poprosił swojego rozmówcę, by odniósł się do plotek, jakoby w przeszłości stosował doping. Na pytanie, czy zażywał nielegalne substancje w celu poprawienia wydolności i siły, Tomasz odparł:
Nie. Skąd ten ktoś wiedział, że na czym biegam. Na wodzie biegałem i miałem całe kieszenie w różnych żelach. Miałem całą taktykę, kiedy biorę te żele.
Mówiąc o obecnym stanie zdrowia, dziennikarz stwierdził, że "jakoś tam wyszedł na prostą". 57-latek nie ukrywa jednak, że konsekwencje czterech udarów są dla niego mocno odczuwalne.
Operacyjnie i funkcjonalnie daję radę - ocenił. Nie będę narzekał na swój los. Trochę mam do Boga pretensję, że ten sport mi zabrał. Bardzo to kochałem.
Później rozmowa zeszła na politykę. Lis stwierdził, że "wystrzega się konfliktów, gdyż są one elementem stresu, a on ma tendencje ucieczkowe". Mimo to były redaktor naczelny "Newsweeka" chętnie wygłasza swoje nieraz dość kontrowersyjne opinie, którymi dzieli internautów. Po zdyskredytowaniu Andrzeja Dudy jako prezydenta Lis postanowił poskarżyć się na (jego zdaniem) szerzący się w środowiskach lewicowych faszyzm, którego - jak sugeruje - pada ofiarą.
Ostatnio przeczytałem, że mamy w Polsce "tęczową federację" - mówił. [Faszyzm - przyp. red.] Zaczyna się tam, gdzie zwolennicy postawy progresywnej walczący z wszelaką dyskryminacją z radością odwołują się do dyskryminacji, gdy pozwala im ona eliminować swoich przeciwników. Przeciwko dyskryminacji gejów, kobiet, osób z niepełnosprawnościami, ale gdy możemy dowalić komuś, bo bezczelnie przeżył więcej niż 50 lat, to robimy z niego dziadersa, który jest zmęczony, powinien zniknąć, odejść, usunąć się.
Tomasz Lis mówi o córkach. "Myślę, że dużo się od nich nauczyłem, nieraz mnie karciły"
Zapytany o to, co sądzi o legalizacji małżeństwach homoseksualnych, Lis nie dał jasnej odpowiedzi, przyznając zarazem, że pewien wpływ na jego przekonania mają jego córki, 27-letnia Pola i 23-letnia Iga.
Każdy ojciec jest edukowany w sposób bardzo systematyczny przez swoje dzieci - stwierdził. Nie pytałem córek, ale pewnie zagłosowały na partie, które pogonią PIS. Ale mają bardziej progresywne poglądy niż ja. W pewnych kwestiach geopolitycznych na pewno byśmy się nie zgodzili. Ja nazywam siebie fanatycznym filosemitą i nieżydowskim syjonistą. Nie zawsze się z nimi zgadzam. Szanuję ich poglądy. Myślę, że dużo się od nich nauczyłem, nieraz mnie karciły.
Myślicie, że miały z tatą pogadankę na temat mobbingu?