Tomasz Oświeciński udał się niedawno do pewnego sklepu jeździeckiego, gdzie za 687 złotych kupił czapsy i sztyblety. Celebryta wrócił tam kilka dni później, aby zwrócić buty, ponieważ, jak twierdzi, nie pasują do jego stylu jazdy. Na miejscu okazało się, że aktor nie mógł tego zrobić.
Oświeciński oburzył się usłyszaną odmową i postanowił podzielić się tą historią w sieci. Mężczyzna opublikował na Facebooku nagranie, żaląc się i "ostrzegając" internautów przed wspomnianym sklepem, pokazując jego szyld i podając nazwę. "Spektakl pretensji" miał miejsce w środku, przy obecności sprzedawcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Oświeciński żali się na sprzedawcę, który mu odmówił
Nie polecam. Dwa dni temu kupiłem czapsy i sztyblety. Okazuje się, że nie mogę ich zwrócić, a chciałbym je zwrócić, bo mi się po prostu nie podobają. [...] Właściciel sklepu powiedział, że ma to gdzieś i jak chcę, to mogę sobie iść do sądu. On mi nie zwróci pieniędzy. [...] Omijajcie z daleka - powiedział na nagraniu.
Pod opublikowanym materiałem w zawrotnym tempie pojawiła się lawina komentarzy. Internauci byli zażenowani zachowaniem Tomasza, pisząc, że zrobił złośliwą "antyreklamę".
Skoro ci się nie podobały, było nie kupować. Wykorzystujesz swoją popularność, a komuś rujnujesz reputację, na którą pracował przez lata; To jest antyreklama sklepu przez własną niewiedzę. Równie dobrze oni mogą iść do sądu o psucie wizerunku sklepu, poprzez zamieszczanie tego typu filmu w mediach społecznościowych - pisali internauci.
Miał rację?