Koronawirus od kilku tygodni szaleje po świecie. Epidemia wybuchła w chińskim mieście Wuhan i bardzo szybko się rozprzestrzeniła. Jak tłumaczy doradca Głównego Inspektora Sanitarnego, wirusolog profesor Włodzimierz Gut, wirus przeniósł się na człowieka ze ssaka o nazwie łuskowiec. Jego łuski są traktowane w Chinach jak cudowne lekarstwo.
Prawdopodobnie "pacjentem zero" w całej epidemii była osoba, która weszła w nielegalne posiadanie zwierzęcia. Ekspert uspokaja jednak, że wirus ten nie jest wyjątkowo groźny, gdyż procent śmiertelności osób nim zakażonych nie jest wysoki. Dzieci nie chorują prawie w ogóle. Najbardziej narażeni są seniorzy z osłabionym układem odpornościowym.
W Polsce mamy już 22 zdiagnozowane przypadki koronawirusa. Rząd próbuje powstrzymać rozwój epidemii. Wprowadzono obowiązkową kwarantannę dla kilku tysięcy osób, zwiększono też ilość wykonywanych testów oraz postawiono punkty sanitarne na granicach. Odwołano imprezy masowe, zamykane są szkoły. Zalecane jest też, aby unikać dużych skupisk ludzi, dbać o higienę i nie witać się uściskiem ręki.
W wielu szpitalach wprowadzono zakaz odwiedzin. Pacjenci skarżą się, że nie mogą zobaczyć bliskich. W takiej sytuacji jest m.in. Tomasz Stockinger, który aktualnie dochodzi do siebie po operacji serca.
Mam nadzieję, że to nie potrwa długo - mówi w rozmowie z Twoim Imperium.
Na szczęście Tomasz znalazł sposób, by samotność była mniej uciążliwa.
Obok jest las, można tam chodzić na spacery. Wcześniej byłem tam z wnuczką, trochę pożartowaliśmy, pośpiewaliśmy. Co parę dni ktoś mnie odwiedzał - wspomina.
W rozmowie z Faktem serialowy doktor Lubicz zdradził, że jego stan był poważny: "Jestem po operacji na otwartym sercu. Niestety było trzeba zrobić zastawkę, to był bardzo ciężki zabieg".
Aktualnie aktor jest w trakcie rehabilitacji.
Przede mną długa droga i dużo pracy. Muszę słuchać rehabilitantów, wykonywać różne ćwiczenia. (...) Mam silne postanowienie wrócić do pracy - dodaje Stockinger.