Temat pijackiej eskapady Beaty K. wciąż zdobi czołówki portali plotkarskich. Wszystko zaczęło się w zeszły czwartek, gdy media poinformowały o obywatelskim zatrzymaniu piosenkarki, która jechała "zygzakiem" przez jedną z warszawskich ulic. Okazało się, że prowadziła po alkoholu i miała 2 promile w wydychanym powietrzu.
Od tego czasu wiele się wydarzyło, a Beata K. wciąż ponosi konsekwencje nagannej decyzji, jaką było siadanie za kółkiem pod wpływem. Ona sama opublikowała krótkie oświadczenie, w którym przeprosiła za swoje postępowanie. Zapewniła też, że jest gotowa ponieść konsekwencje czynu, który popełniła.
Jak to zwykle bywa, nośny temat pijaństwa za kółkiem przyciągnął pokaźne grono "ekspertów", którzy od kilku dni komentują zachowanie piosenkarki i proponują jej, co powinna teraz zrobić. Niektórzy posunęli się jednak krok dalej, bo Monika Richardson czy Piotr Gąsowski zaapelowali, aby nie być wobec Beaty aż tak surowym.
Teraz głos postanowił zabrać Tomasz Stockinger, co, biorąc pod uwagę jego własną historię, jest ciekawym wyborem. Przypomnijmy, że gwiazdor "Klanu" przed laty też został zatrzymany podczas pijackiego rajdu. W 2009 roku prowadził samochód, mając 2,3 promila alkoholu w organizmie, a na dodatek zbiegł z miejsca zdarzenia. Otrzymał za to karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę 10 tysięcy złotych.
Dziś w rozmowie z "Faktem" Stockinger, niegdyś o ironio twarz promująca konkurs "As bezpiecznej jazdy", wypowiada się dość ostrożnie o poczynaniach koleżanki z show biznesu. W przeciwieństwie do Moniki Richardson, która publicznie i bez skrupułów rozgrzebywała sprawę domniemanego uzależnienia Beaty od alkoholu, aktor podszedł do sprawy z dystansem.
Nie znam dokładnie okoliczności tego, co się przydarzyło Beacie Kozidrak, więc trudno mi się jednoznacznie ustosunkować. Nie wiem, czy to, co się z nią stało, to choroba alkoholowa, czy może załamanie. (...) Wnioski dla niej z tej lekcji są oczywiste. Pewnie do specjalisty trzeba pójść - wyrokuje.
Nieco bardziej kontrowersyjne jest podejście aktora do kary i publicznej krytyki, z którą dziś musi się mierzyć Beata. Otóż Stockinger nieśmiało apeluje, aby potępiać zachowanie artystki, ale nie aż tak bardzo, bo można "zniszczyć człowieka".
Zapewne jest jej bardzo ciężko i myślę, że krytyka, choć uzasadniona, powinna być wyważona. Potępienie czynu jest oczywiste, ale też bardzo łatwo wylać dziecko z kąpielą i zniszczyć człowieka - argumentuje.
Co zatem należałoby zrobić? Odebrać piosenkarce prawo jazdy? Uświadamiać społeczeństwo, że konsekwencje tak fatalnych wyborów ponosi każdy, niezależnie od statusu materialnego i pozycji społecznej? Otóż nie, bo Tomek ma inny pomysł.
Potępienie i krytyka dla samej satysfakcji, że ktoś się potknął w życiu i można go teraz specjalnie kopać, niczego dobrego nie przyniosą. Myślę, że od krytyki ważniejsza jest teraz próba podania jej ręki. Resztą zajmie się prawo - twierdzi.
Myślicie, że mówiłby to samo, gdyby Beata K. potrąciła śmiertelnie matkę z dzieckiem? Czyichś rodziców? Drugą połówkę? Odpowiedź wyjątkowo pozostawiamy Wam.
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!