10 lutego polscy piłkarze mieli rozegrać mecz z reprezentacją Wysp Owczych. To jednak nie z tego powodu Michał Listkiewicz zapamięta ten dzień do końca życia. Pomimo wielu prób nie udało mu się bowiem dodzwonić do ukochanej mamy. Były to czasy, gdy telefony komórkowe dopiero zyskiwały popularność. Olga Koszutska posiadała wówczas jedynie telefon stacjonarny. Można by więc przyjąć, że przebywała po prostu poza domem. Prezes PZPN czuł jednak, że mogło przydarzyć się coś złego. Niepokój spotęgował telefon od sąsiadki.
Przerażające odkrycie w mieszkaniu Koszutskiej
Były sędzia piłkarski zadzwonił więc do przyjaciela rodziny, Tadeusza Oblińskiego. Listkiewicz poprosił, by kolega sprawdził, czy wszystko jest w porządku. Obliński pojechał do mieszkania kobiety razem z jej wnukiem. Gdy dwaj mężczyźni znaleźli się na miejscu, nie mogli dostać się do środka mimo pukania, a potem łomotania w drzwi. W końcu przyjaciel rodziny wpadł na pomysł, by dostać się na balkon. Starsza kobieta mieszkała na pierwszym piętrze, więc plan ten udało się zrealizować.
Obliński przez drzwi balkonowe zobaczył światło palące się w kuchni. Nie widział jednak matki Listkiewicza. Mężczyzna postanowił więc wybić szybę. W ten sposób dostał się wreszcie do środka. Już po chwili zobaczył makabryczny widok. Olga Koszutska leżała w kałuży krwi. Obok ciała leżał zakrwawiony nóż, tłuczek do mięsa oraz tasak. Zszokowany mężczyzna zachował jednak trzeźwość umysłu na tyle, że nie pozwolił wnukowi wejść do mieszkania i dokonać makabrycznego odkrycia.
O wszystkim dowiedział się od razu syn zamordowanej kobiety. Listkiewicz rozmawiał bowiem z przyjacielem przez telefon od chwili, gdy znalazł się on przed drzwiami mieszkania. Zdruzgotany działacz piłkarski postanowił jak najszybciej wrócić do Polski. Gdy udało mu się przylecieć do kraju, pojechał prosto do rodzinnego domu. Przed budynkiem zauważył wielu dziennikarzy i fotografów. Prezes PZPN był osobą powszechnie znaną i jego rodzinna tragedia stała się głośnym tematem medialnym.
Poszukiwanie sprawców zbrodni
Nie budziło wątpliwości, że emerytowana reżyserka została zamordowana. Należało teraz znaleźć sprawców tego brutalnego zabójstwa. Jednym z przełomowych momentów śledztwa było odnalezienie przez ówczesną żonę Listkiewicza notatnika zmarłej. Okazało się, że jeden z ostatnich zapisków poświęcono spotkaniu z kobietą o imieniu Aneta.
Prezes PZPN wiedział, o kogo chodziło. Spotkał tę kobietę kilka razy w domu swojej matki. Poznała ona Anetę w barze mlecznym. Młoda kobieta poprosiła wówczas o kupienie zupy. Wyjaśniła, że ma problemy finansowe i wychowuje samotnie małe dziecko. Kobiety spotkały się potem jeszcze przynajmniej kilka razy w tym samym miejscu. Potem Koszutska zapraszała nową znajomą do domu. Wspomagała ją też czasem finansowo.
Aneta potrafiła wzbudzić zaufanie starszej pani, ale nie powiedziała o sobie wszystkiego. Kobieta była narkomanką. Nie miała pieniędzy, ponieważ przeznaczała je na swój nałóg. Okazało się też, że faktycznie miała dziecko, ale je porzuciła. Partner Anety również był narkomanem. Gdy mężczyzna dowiedział się o nowej znajomej, wpadł na pomysł, by ją okraść.
Plan, który wymknął się spod kontroli
Dwójka narkomanów zaplanowała, że Aneta przy okazji następnej wizyty wrzuci Oldze do herbaty środki nasenne. Wówczas w mieszkaniu miał się pojawić mężczyzna. Partnerzy mieli ukraść pieniądze i kosztowności, a następnie opuścić lokal. Coś musiało jednak pójść nie tak. Koszutska nie straciła bowiem przytomności i niedoszli rabusie musieli obejść się smakiem.
To niepowodzenie bardzo jednak ich zdenerwowało, w szczególności partnera Anety. Postanowili więc, że spróbują raz jeszcze. Wieczorem udali się ponownie do mieszkania kobiety. Otworzyła ona drzwi, widząc swoją młodszą koleżankę. Za nią pojawił się jednak konkubent. Dwójka przybyszów wtargnęła do mieszkania. Bestialsko zamordowali kobietę. Trudno powiedzieć, czy popchnęło ich do tego działanie środków odurzających czy gniew po wcześniejszej nieudanej próbie. Z początku chcieli podobno tylko obrabować emerytkę.
Proces i wydanie wyroku
Sprawcy zostali złapani po dziesięciu dniach od popełnienia zbrodni. Otrzymali karę 25 lat pozbawienia wolności. Michał Listkiewicz postanowił przebaczyć Anecie. Stwierdził, że chęć zemsty czy pielęgnowanie żalu nie pomogą mu pogodzić się ze stratą matki. Wierzył też w to, że zabójczyni nie jest złą do szpiku kości osobą. Co więcej, syn ofiary wspierał ją finansowo, wysyłał książki czy lekarstwa.
Aneta byłą bowiem nosicielką wirusa HIV. Ze względu na stan zdrowia dostała przepustkę na tymczasowe opuszczenie więzienia. Kobieta postanowiła wykorzystać tę okazję. Zaczęła się ukrywać. Udało się ją odnaleźć i zamknąć ponownie w areszcie dopiero po dwóch latach. Gdyby nie ta ucieczka, mogłaby się starać o zwolnienie warunkowe w 2024 roku. Wszystko wskazuje jednak na to, że sprawczyni zbrodni wyjdzie z więzienia w 2029 roku.