Wieści o nagłej i niespodziewanej śmierci zaledwie 54-letniego Matthew Perry'ego wstrząsnęły światem mediów w ostatnią niedzielę. Służbom wciąż nie udało się ustalić oficjalnej przyczyny zgonu aktora, jednak na zagranicznych portalach przewija się wersja o utonięciu w gorącej kąpieli w jacuzzi. Amerykańskiej prasie udało się już dotrzeć do sąsiadów gwiazdora Przyjaciół, którzy zdali relację ze spisanej na straty akcji ratunkowej. Teraz głos w sprawie zabrał trener Perry'ego, który na własne oczy mógł obserwować, jak jego klient wychodzi z nałogu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trener Matthew Perry'ego zabrał głos
35-letni Matt Manasse uczył Perry'ego pickleballa, wariacji na temat tenisa rozgrywanej na znacznie mniejszym boisku. W rozmowie z magazynem People mężczyzna stwierdził, że sport stał się dla jego klienta sposobem na walkę z uzależnieniami.
Wierzył, że pomoże mu to w powrocie do zdrowia. Świetnie mu szło. Kochał nasze zajęcia. Spotykaliśmy się 5 razy w tygodniu. Z czasem zaczął robić niesamowite postępy. Zawsze potrafił rozbawić wszystkich na korcie. Było widać, że zależało mu na wygranej. Był po prostu szczerym, dobrym facetem.
Manasse potwierdził, że w dniu swojej śmierci Perry spędził o poranku dwie godziny na treningu. To jednak nie on prowadził zajęcia, tylko inny trener.
On to kochał. Pickleball było dla niego sposobem na danie emocjom ujścia. Potrafił tygodniami mówić o swoich najlepszych zagraniach. Ale to nie wszystko. Matthew angażował się bardzo w pomaganie pacjentom lokalnego ośrodka leczenia uzależnień. Przyprowadzał ich na treningi. Myślał, że to wyciągnie ich z nałogu. Zawsze starał się pomóc innym - cytuje za Manassem People.
Przypomnijmy: Gwyneth Paltrow wspomina młodzieńczy romans z Matthew Perrym: "Całowaliśmy się w wysokiej trawie. To było magiczne lato"