20 lipca media obiegła smutna wiadomość o śmierci trenera personalnego i przyjaciela wielu gwiazd świata fitnessu, Jacka Kramka. Sportowiec odszedł niespodziewanie w wieku zaledwie 32 lat. Wieść poruszyła licznych znajomych trenera, w tym kilkoro celebrytów, którzy pożegnali Jacka za pośrednictwem Instagrama.
Jedna z jego podopiecznych i bliska znajoma Jacka, Anna Skura, wyjawiła w rozmowie z Faktem, że 32-latek wyczekiwał przyjścia na świat swojego dziecka. Kilka dni po śmierci Kramka siostra mężczyzny potwierdziła krążące od kilku dni pogłoski, że jej brat nie przeżył udaru.
Teraz na wspomnienia o zmarłym sportowcu na łamach Faktu zdecydowała się inna osoba pracująca w branży fitness, Tadeusz Gauer. W rozmowie z tabloidem trener takich gwiazd, jak Julia Wieniawa, Dawid Kwiatkowski czy Michał Szpak przyznał, że jego przyjaciel był tytanem pracy.
Nie ma wątpliwości, że Jacek się przepracowywał. Zresztą oboje mieliśmy ten sam problem. Ale jeżeli ktoś naprawdę kocha to, co robi i to jest jego pasja, to ciężko jest nie pracować dużo, bo nie czuje się wtedy, że pracuje się za dużo. To po prostu sprawia przyjemność. Więc jeśli ktoś mnie zapyta o to, czy Jacek za dużo pracował - odpowiem, że oczywiście, że tak. W jego wypadku to było coś więcej, niż jedynie zarabianie pieniędzy. To była pasja. On kochał tych ludzi.
W dalszej części wywiadu Gauer stwierdził, że Kramek troszczył się o swoje zdrowie i starał się go nie narażać.
Myślę, że dbał o swoje zdrowie. Oczywiście nie znam szczegółów, bo to są prywatne sprawy, kto jak się prowadzi poza pracą, w domu, w zamkniętych czterech ścianach. Tego tak naprawdę nikt nie wie. Ja wiem tyle, ile widziałem na siłowni. Wiem, że trzymał dietę, dbał o nawodnienie, trenował. Na siłowni wyglądało na to, że się bardzo zdrowo prowadził. Każdy trener, który poważnie traktuje swoją pracę i jest odpowiedzialny za swoich podopiecznych, musi się dobrze prowadzić.
W jego przypadku to była raczej walka o regenerację - kontynuował. Starał się znaleźć wolny czas na odpoczynek. Nawet rozmawialiśmy kiedyś o tym, że brakuje nam regeneracji. Uznaliśmy, że praca 6 dni w tygodniu to jest lekka przesada. Robiliśmy sobie nawet taki challenge, żeby nie pracować w weekend. Chcieliśmy się wzajemnie zmotywować, żeby nie pracować w weekendy.
Tadeusz opowiedział też o okolicznościach, w jakich dowiedział się o śmierci kolegi. Na początku trener nie chciał wierzyć w pogłoski o odejściu Kramka.
Dowiedziałem przez znajomych, którzy z nim trenowali, i którzy też kolegują się ze mną, że chyba coś jest nie tak, bo ktoś usłyszał jakieś plotki, że coś się stało. Ja tak naprawdę plotkom nigdy nie wierzę i lubię suche fakty, dlatego, dopóki czegoś się nie dowiedziałem na 100 procent, to nie chciałem w to wierzyć.
Raczej liczyłem na to i wierzyłem, biorąc też pod uwagę, że Jacek był zawsze pełen energii, że po prostu źle się czuje. Myślałem, że może zachorował na coś albo ma jakiś problem, ale zaraz wyzdrowieje. Jak zobaczyłem pierwsze relacje na Instagramie, że Jacek odszedł i nawet jak już słyszałem z potwierdzonych źródeł, że nie żyje, to wciąż w to nie wierzyłem. Nie chciałem tego słyszeć i nie chciałem tego wiedzieć.