Mimo szczerych chęci Piotr Kraśko wciąż nie wykaraskał się z kłopotów, które sprowadził na siebie przez własną nieodpowiedzialność. Nie pomogła wizyta w Dzień Dobry TVN i "przesłuchanie" przeprowadzone przez Dorotę Wellman.
Wizerunkowo nie pomogło nawet to, że prezenter już wsiadł za kółko - we wrześniu 2021 roku sąd skazał go na grzywnę w wysokości 100 tysięcy złotych i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez rok. Ostatnio Kraśko został nawet sfotografowany podczas przejażdżki nowym mercedesem GLC300 4 Matic za ćwierć miliona złotych...
Kwestią, która wciąż spędza prezenterowi "Faktów" sen z powiek, jest nieuchronny powrót do pracy. Mówiło się, że 51-latek miał wrócić do pracy 4 listopada - wtedy miało skończyć się jego zwolnienie lekarskie. Tak się jednak nie stało. TVN Warner Bros. Discovery nie zdradza na razie, kiedy Kraśko wróci na antenę. Chodzą słuchy, że jego zwolnienie mogło zostać przedłużone. Jak podaje z kolei portal Wirtualne Media, zgodnie z zaleceniami Piotr miał "odciąć" się od świata i odłożyć na bok firmowy telefon. Kontakt z prezenterem może mieć jedynie ścisły zarząd firmy. Co więcej, w TVN coraz głośniej wybrzmiewają plotki o zagadkowej przyszłości dziennikarza.
W TVN mówi się, że może polecieć do Stanów Zjednoczonych. Nie jako korespondent za oceanem, bo jest nim Marcin Wrona, tylko jako współpracownik CNN - zdradza Wirtualnemedia.pl wieloletni dziennikarz TVN.
Warto wspomnieć, że w latach 2005-2008 Kraśko był korespondentem TVP w Waszyngtonie. Mógłby więc szybko odnaleźć się w za oceanem i rozpocząć życie na nowo. Pytanie tylko, czy byłaby to kara za to, co nawywijał w Polsce, czy może po prostu ciepła posadka w Ameryce...
Tymczasem gwiazdor TVN stara się odreagować stresy ostatnich miesięcy w górach. Gdy po wielu próbach redaktorom "Faktu" udało się skontaktować z Piotrem, w odpowiedzi na pytanie o jego najbliższe plany usłyszeli: "Właśnie wchodzę na Giewont i nie mogę rozmawiać". Rodzinną wyprawą i wspinaczką pochwaliła się na Instagramie jego małżonka, Karolina Ferenstein-Kraśko. Ukochana skompromitowanego prezentera ujawniła, że wejściem całej familii na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich chcieli uczcić pamięć Ludwika Ferensteina.
Pamiętamy zawsze i wszędzie płk. Ludwika Ferensteina, mój dziadek i pradziadek moich dzieci Lary, Aleksandra (Lusia) i Kostka - napisała. Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie"... te słowa autorstwa Wisławy Szymborskiej wybrzmiały dzisiaj na Giewoncie u stóp "Śpiącego Rycerza", tak moje dzieci postanowiły uczcić pamięć wspaniałego pradziadka! - dodała Karolina.
Fajne życie? Myślicie, że w Ameryce będzie Piotrkowi lepiej?