Książę Andrzej, drugi syn królowej Elżbiety II, w styczniu został przez nią pozbawiony wszystkich stopni i tytułów wojskowych. Od 2019 roku nie pełni również obowiązków publicznych. Decyzja jest pokłosiem seksualnego skandalu, który ciągnie się za nim od lat. W sierpniu ubiegłego roku do sądu trafił skierowany przeciw niemu pozew cywilny na podstawie oskarżeń Virginii Giuffre, wobec której książę miał się dopuścić trzykrotnego gwałtu w 2001 roku. Kobieta była wówczas nieletnia. Została zwerbowana przez przyjaciół Andrzeja - miliardera-pedofila Jeffreya Epsteina i jego prawą rękę, Ghislaine Maxwell.
Sprawę postanowił wziąć na tapet Tygodnik TVP w artykule zatytułowanym "Nie wierzyć kobietom. Książę Andrzej ostał osądzony, zanim zapadł wyrok". Autorka tekstu, Teresa Stylińska, pochyla się w nim nad kosztami, jakie w dobie ruchu #MeToo muszą ponosić mężczyźni uwikłani w skandale seksualne.
Ostracyzm środowiskowy działa natychmiast, nie czeka na ustalenie prawdy. I mężczyźni bezpodstawnie oskarżeni ponoszą tego koszty – finansowe, rodzinne, towarzyskie i zawodowe. Bo nawet jeśli ludzie nie wierzą zarzutom, nierzadko uważają, że dla dobra sprawy oskarżony nie powinien upierać się przy swoim - czytamy we wstępie.
Artykuł poddaje w wątpliwość wiarygodność oskarżającej Andrzeja Virginii Giuffre (wówczas nosiła nazwisko Roberts). Choć początkowo książę bronił się, że nigdy nie widział kobiety na oczy, jego wersja szybko została podważona, gdy światło dzienne ujrzały ich wspólne zdjęcia. Autorka materiału przekonuje jednak, że na fotografiach z monarchą kobieta... wygląda na zadowoloną.
Dziewczyna jest uśmiechnięta, wręcz promienieje, widać, że sytuacja, w jakiej się znalazła, bardzo jej się podoba - ocenia autorka. W pytaniu o charakter czynu, jakiego wówczas książę się dopuścił, kryją się de facto dwie odrębne kwestie. Po pierwsze, czy popełnił przestępstwo, jakim jest współżycie z osobą nieletnią. Po drugie, czy doszło do gwałtu. Roześmiana twarz Virginii wiele w tej sprawie mówi - czytamy.
W dalszej części tekstu tłumaczenia księcia Andrzeja wydają się autorce uzasadnione.
Książę zaprzecza, utrzymuje zresztą, że w ogóle nie pamięta ówczesnej panny Roberts. Czy to możliwe? W każdym razie niewykluczone - snuje rozważania. W życiu mężczyzny ze świecznika, a takim bez wątpienia był Andrzej, tego rodzaju epizodów zapewne nie brakowało i raczej trudno zakładać, że wszystkie zachował w pamięci.
Przerażająca narracja?
Zobacz także: Potępiające rozwody Ordo Iuris ROZPADŁO SIĘ przez PŁOMIENNY ROMANS?!: "Wściekły mąż pobił wiceprezesa"
Co mają wspólnego "Emily in Paris" i "Gierek"?