Już tylko niecałe dwa tygodnie dzielą nas krajowych preselekcji, podczas których wyłoniony zostanie reprezentant Polski na 69. Konkurs Piosenki Eurowizji. W tym roku Telewizja Polska oddała wybór w ręce widzów, co spotkało się z pozytywnymi reakcjami fanów, wciąż pamiętających o kontrowersjach i rzekomych ustawkach z ostatnich lat. Kilka tygodni temu ogłoszono oficjalnie, że o wyjazd do Bazylei powalczą Justyna Steczkowska, Kuba Szmajkowski, Dominik Dudek, Sw@da i Niczos, Daria Marx, Janusz Radek, Sonia Maselik, Chrust, Tynsky oraz Marien.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
TVP ogłasza 11. uczestnika preselekcji do Eurowizji
W poniedziałkowe popołudnie Telewizja Polska zaserwowała nadwiślańskim fanom Eurowizji niezłą niespodziankę. Na oficjalnych kanałach nadawcy publicznego ogłoszono niespodziewanie, że w Wielkim Finale Polskich Kwalifikacji wystąpi nie 10, lecz 11 artystów. Wszystko za sprawą przyznania "karty uczestnictwa" 18-letniemu wokaliście Teo Tomczukowi, który dał się poznać szerszej publiczności, występując w ostatniej edycji "Mam Talent!". W preselekcjach zaśpiewa balladę "Immortal".
Przyznanie "dzikiej karty" niecałe dwa tygodnie przed preselekcjami jest niewątpliwie wyjątkową sytuacją. Należy jednak podkreślić, że zapis na ten temat pojawił się w preselekcyjnym regulaminie, który TVP opublikowała kilka miesięcy, ogłaszając nabór do konkursu.
Dlaczego Teo Tomczuk nie został zakwalifikowany do finałowej stawki preselekcyjnej w grudniu, wraz z innymi artystami? Dziennik Eurowizyjny przekazał nieoficjalne ustalenia, według których 19-letni artysta postanowił ubiegać się o "kartę uczestnictwa" po tym, jak pomyślnie przeszedł casting, ale nie mógł zostać uczestnikiem eliminacji ze względów formalnych dotyczących obywatelstwa. Sytuacja była dynamiczna i znalazła swoje rozwiązanie na przestrzeni ostatnich tygodni, o czym Tomczuk opowiedział w rozmowie z RMF FM.
Musiałem się zrzec polskiego obywatelstwa, jak miałem 12 lat. W Norwegii rodzice musieli zmienić obywatelstwo na norweskie, i ja też automatycznie zmieniłem. Nie mogłem wtedy wybrać, ale mogłem wybrać już po 18. roku życia, że chcę mieć polskie obywatelstwo i właśnie tak wybrałem. Skończyłem w kwietniu 18 lat i rok czekałem na obywatelstwo. Akurat teraz, tydzień temu dostałem je z powrotem - wytłumaczył w podcaście "Studio 96.0".
TVP o przyznaniu "karty uczestnictwa" Teo Tomczukowi
TVP również przytoczyła historię Tomczuka w oficjalnym komunikacie prasowym, usiłując uargumentować decyzję o włączeniu artysty do stawki preselekcyjnej.
Teo popełnił błąd, źle odczytując zapis Regulaminu o wymogu posiadania polskiego obywatelstwa już podczas samego zgłoszenia się do preselekcji. Podczas przesłuchań na żywo przyznał się, że nadal go nie posiada chociaż od wielu miesięcy jest objęty procedurą przywrócenia polskiego obywatelstwa. Z tego powodu, pomimo szans na finałową 10-tkę, nie został objęty dalszymi pracami Komisji. Ostatecznie obywatelstwo zostało mu przyznane przez Prezydenta RP 16 stycznia 2025 i to był kluczowy moment, który otworzył artyście drzwi do udziału w Wielkim Finale - przekazano w komunikacie.
Fani Eurowizji gorzko o decyzji TVP
Mimo zapisu w regulaminie i wyjaśnienia nieco zagmatwanej sytuacji przez samego wokalistę, decyzja TVP wywołała raczej negatywne emocje wśród fanów Eurowizji. W komentarzach pod oficjalnym postem nadawcy publicznego wspominano m.in. o "braku profesjonalizmu" i "ujmie w stosunku do pozostałych uczestników". Słusznie zauważono, że Teo Tomczuk właściwie nie powinien zostać dopuszczony do grudniowego castingu, jeśli wówczas nie posiadał jeszcze polskiego obywatelstwa, o czym najwyraźniej komisja początkowo nie wiedziała.
Wy jesteście niepoważni; Bardzo zła zagrywka pijarowa, w dniu castingu i ogłoszenia stawki, nie miał polskiego obywatelstwa, dołączenie do stawki osoby, która złamała już regulamin na starcie, jest po prostu niesmaczne; Paranoja paranoja. Kolejny typ ze znajomościami i odpowiednimi ludźmi obok. Złamał regulamin, wykluczono go z konkursu, więc nie powinien otrzymać żadnej dzikiej karty, zwłaszcza teraz. Wielka niesprawiedliwość wobec innych finalistów oraz tych, którzy odpadli na castingu, a nie złamali zasad; Sam koncept dzikiej karty nie jest zły, ale telewizja polska nawet tego nie potrafi zrobić bez kontrowersji; Nic w Telewizji Polskiej się nie zmieniło, dalej śmierdzi kumoterstwem, a w ogóle to niesprawiedliwe zachowanie wobec Sary James - czytamy na facebookowym profilu TVP.
Telewizja Polska znów strzeliła sobie w kolano?