Jerzy Stuhr, który przez moment występował w mediach jako "Jerzy S.", przeżywa poważny kryzys wizerunkowy. Od poniedziałku nie milkną echa kolizji, jaką spowodował w Krakowie, wsiadając za kierownicę na podwójnym gazie. Miał 0,7 promila w wydychanym powietrzu, ale, jak podkreślił w oświadczeniu - nie zbiegł z miejsca wypadku, tylko od razu podjął decyzję o współpracy z odpowiednimi organami mającymi wyjaśnić sprawę.
Środowisko dość ostrożnie podchodzi do sprawy Stuhra. Bezkompromisowo wypowiedziała się Karolina Korwin Piotrowska, ale poza nią trudno znaleźć innych, którzy z podobnym zdecydowaniem potępiliby postępowanie 75-latka. Olgierd Łukaszewicz, prezes ZASP, najpierw stwierdził w "Super Expressie", że jego kolega z "Seksmisji" powinien ponieść taką karę "jak każdy obywatel", ale po kilku godzinach... wycofał się z udzielenia wywiadu w ogóle. Teraz twierdzi, że nic nie powiedział, a jego wypowiedzi zostały zmanipulowane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wydaje się, że podobnie ostrożnie podchodzi do sprawy Agnieszka Holland, którą zapytaliśmy o Stuhra podczas środowej premiery filmu "Bejbis" Andrzeja Saramonowicza. Reżyserka przyznała, że postępowanie aktora było karygodne, ale zaznaczyła też, że nie przestanie utrzymywać z nim kontaktu.
Nie powinien tego robić, to jest bardzo przykre, niepotrzebne. Mam nadzieję, że to będzie nauczka do końca życia dla niego. To jest mój przyjaciel, więc nie przestanę z nim rozmawiać, wiem, że jest mu cholernie głupio i że żałuje - dodała.
Agnieszka Holland w rozmowie z nami nazwała jeszcze jazdę na podwójnym gazie... "słabością", której nikt nie powinien się dopuszczać, a już zwłaszcza ktoś o takiej pozycji w środowisku jak Stuhr. Dodajmy, że przed kamerą "Super Expressu" reżyserka przypomniała, że "we Włoszech by to przeszło", bo tam najwidoczniej podchodzą do spraw bezpieczeństwa na drodze znacznie bardziej pobłażliwie niż u nas.
Posłuchajcie całego wywiadu. Naprawdę uważacie, że siadanie za kierownicę z 0,7 promila to "słabość"?