Gdy do publicznej wiadomości podano informację o tym, że znana z udziału w programie Królowe Życia Joanna P. trafiła za kratki za oskarżenia o łapówkarstwo, wielu założyło, że to właśnie ona, a nie jej oskarżony o udział w morderstwie konkubent, zasponsorowała "podarek" dla prokuratora w wysokości miliona złotych. "Gwiazda" telewizji na każdym kroku lubiła epatować swoim bogactwem. Nie było przecież tajemnicą, że po zmarłym ojcu odziedziczyła naprawdę ogromne pieniądze i prosperujące imperium kwiaciarskie.
Zobacz: "Królowa Życia" WYLĄDOWAŁA ZA KRATAMI! Joanna P. miała wręczyć prokuratorowi GIGANTYCZNĄ łapówkę
Teraz okazuje się jednak, że taki scenariusz jest wysoce nieprawdopodobny. Według informacji, do których dotarł Pudelek, Joanna P. dawno już straciła miliony ze spadku. Wystawne życie bohaterki Królowych Życia miało być natomiast fundowane przez jej konkubenta, oskarżonego o udział w morderstwie 75-letniej warszawianki.
Joanna P. była dziedziczką florystycznej fortuny - jej zmarły ojciec zbudował potężną sieć kwiaciarni, ale przez ostatnie lata była bankrutem. Utrzymywała się z pieniędzy Adama J. - podaje nasze źródło.
Co ciekawe, Joanna P. miała zainteresować się swoim przyszłym partnerem w życiu (i zbrodni), dopiero gdy jej konta zaczęły świecić pustkami.
Adam J. poznał Joannę P., kiedy ona była już bankrutką. Wszystko roztrwoniła. Nie podołała kierowaniu wielkiej firmy. Pieniądze, które zarabiała na giełdzie, przegrała, uprawiając hazard. Zaczynało się w kasynie, skończyło na jednorękich bandytach. Ogromne pieniądze przetrwoniła też na imprezowanie - poinformowano redakcję Pudelka.
Spodziewaliście się takiego obrotu spraw?