O Annie Lewandowskiej aktualnie głośno jest w kontekście książki Moniki Sobień-Górskiej. Żona komika zdecydowała pochylić się nad życiem trenerki i stworzyć na jego podstawie dzieło literackie. Choć "Imperium Lewandowska" nie trafiło jeszcze nawet do sprzedaży, już budzi olbrzymie emocje. Autorka przedpremierowo zdradziła bowiem nieco smaczków w związku z tym, czego udało się jej dowiedzieć na temat milionerki. Biorąc pod uwagę fakt, że biografia nie jest autoryzowana, sztab "Lewej" nieco się zestresował.
W książce Monika Sobień-Górska przygląda się m.in. dzieciństwu żony Roberta. Udało się jej ustalić, że w dzieciństwie karateczki rzeczywiście nie było kolorowo. Wiele zmieniło się, gdy ojciec Anny zostawił rodzinę.
Monika Sobień-Górska mówi o trudnym dzieciństwie Anny Lewandowskiej
W rozmowie z Pudelkiem Monika potwierdziła informacje na temat dziecięcych lat Ani.
Nie okłamała opinii publicznej, mówiąc, że zaznała biedy, bo naprawdę jej zaznała. Ale był to tylko pewien epizod w jej życiu. Tak jak wielokrotnie podkreślała w wywiadach, przed odejściem ojca z rodziny mieli pieniądze, a później był taki czas, kiedy już ojca nie było i pieniędzy również. Matka Lewandowskiej od dłuższego czasu nie pracowała, to ojciec był jedynym żywicielem rodziny. Kiedy odszedł, nagle zabrakło pieniędzy na wszystko. Matka nie prosiła o pomoc rodziny, bo liczyła, że ojciec jeszcze wróci. Nie mówiła, że odszedł, co moim zdaniem było łatwe do ukrycia. Ojciec Lewandowskiej jest operatorem filmowym, to zawód, w którym często pracuje się poza domem, wyjeżdża na zdjęcia. (...) Wydaje mi się, że dla tej rodziny odejście ojca to wciąż bolesny temat, dlatego Lewandowska często ogranicza się do lakonicznych stwierdzeń, gdy dziennikarze pytają ją o to - wyjaśnia Sobień-Górska.
Monika Sobień-Górska opowiada, jak wygląda proces zapisów na obozy Anny Lewandowskiej
Poruszyła również wątek obozów trenerki. Na jeden z nich w końcu sama się wybrała. Zdradziła nam kulisy zapisów na rozchwytywany camp by Ann:
(...) To nie jest tak, że zapisujesz się, płacisz i jesteś. W ciągu dwóch, trzech minut od rozpoczęcia zapisów te miejsca znikają. Początkowo myślałam, że to żart. W książce opisałam dokładnie ten rytuał zapisów. Dziewczyny, które chcą się dostać, trzymają w swoich skrzynkach mailowych, w kopiach roboczych gotowego, wcześniej napisanego maila z prośbą o miejsce na obozie. Lewandowska nie mówi, kiedy zaczynają się zapisy. Trzeba uważnie obserwować ją w mediach społecznościowych, codziennie sprawdzać relacje. Pewnego dnia po prostu mówi: "start". W ciągu trzech minut te kopie robocze stają się mailami właściwymi i dziewczyny biorą udział w tym wyścigu. Mnie udało się dostać z listy rezerwowej - ujawnia i zapewnia, że osoby z grona "Lewej" również przechodzą przez procedurę zapisów:
(...) Było to dla mnie zaskoczeniem, że nawet te kobiety, które Lewandowska obserwuje na Instagramie, z którymi się koleguje, one również przechodzą przez te formalności, walczą o miejsca, nie mają taryfy ulgowej. To jest robione w bardzo profesjonalny sposób - przekonuje i dodaje:
Autorka opowiada, że choć środowisko na obozie jest wyraźnie podzielone, milionerka robi wszystko, by każdy czuł się tam dobrze i nikogo nie faworyzuje:
(...) Te młodsze i starsze, bogatsze i biedniejsze, po operacjach plastycznych i z ciałem nietkniętym przez skalpel - wszystkie pocą się na macie po równo. Ten obóz to jest sportowy armagedon. Dziennie ćwiczy się przez pięć i pół godziny - opisuje i daje za przykład "rytuał kontaktu":
Anna Lewandowska zachowuje się wobec wszystkich równo. Jeden dzień ma przeznaczony na taki "rytuał kontaktu". Podchodzi do uczestniczek, podczas obiadu albo przy odpoczynku i z każdą rozmawia. Nie odniosłam wrażenia, żeby w jakikolwiek sposób starała się wyróżniać te uczestniczki, które starają się ją w jakimś stopniu naśladować.
Zobacz też: Powstała nieautoryzowana BIOGRAFIA Anny Lewandowskiej! "Jej fanki nakręcają się w tym FESTIWALU UWIELBIENIA"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika Sobień-Górska wspomina dzień, który spędziła z Anną Lewandowską
Żona Górskiego spotkała się z mamą Klary i Laury w Barcelonie. Jak twierdzi, wspólnie spędzone kilka godzin sprawiło, że zmieniła o niej zdanie.
(...) Tego dnia nie miała niani dla dzieci, Robert był na zgrupowaniu w Polsce. Ona udzieliła mi wywiadu, kiedy dzieci były w szkole i przedszkolu, ale później po nie pojechała i wróciła do mnie, poszłyśmy razem na obiad, później wzięła dzieci na rower. I to był po prostu normalny obrazek rodziny, jakich widzimy tysiące: dzieci biegające po restauracji, dzieci proszące, żeby pójść z nimi do toalety, dzieci, z którymi trzeba się bawić lalkami, w tym samym czasie zachęcać do jedzenia, odpowiadać na masę pytań. Lewandowska to wszystko robiła, bez zniecierpliwienia, z zaangażowaniem. Widać było, że jest skupiona na tym normalnym życiu, na życiu matki. To było dla mnie spotkanie z Lewandowską - człowiekiem, nie awatarem, który widywałam do tej pory. Myślę, że tu była naprawdę sobą. Była taką serdeczną, normalną dziewczyną - dzieli się swoimi spostrzeżeniami.
Autorka "Imperium Lewandowska" wyjaśnia także, dlaczego właściwie zdecydowała się napisać biografię.
Anna Lewandowska od dawna interesowała mnie jako bardzo wyrazista postać popkultury i biznesu. Przede wszystkim jako kobieta, która ma gigantyczny wpływ na styl życia i decyzje zakupowe rzeszy Polaków. Na Instagramie obserwuje ją prawie 5,5 miliona użytkowników. Jest to absolutny rekord. Żadna inna Polka nie ma takich zasięgów. To nie jest martwa czy kupiona publiczność. To aktywni użytkownicy, którzy realnie kupują rzeczy, które ona wytwarza i poleca - przypomina i pisze dalej o fenomenie żony zawodnika FC Barcelony:
Oczywiście za swoją popularność płaci wysoką cenę. Jest nią hejt oraz odzieranie z pełnej tożsamości - ciągle się o niej mówi, że jest "tylko żoną piłkarza". Z dziennikarskiego punktu widzenia to bardzo ciekawy temat - zbadać, na czym polega fenomen Lewandowskiej, jako osoby promującej zdrowy tryb życia, zwłaszcza że nie była pierwsza jako trenerka popularyzująca aktywność fizyczną przez internet. Wiemy, że jest żoną wielkiej gwiazdy piłki nożnej. To z pewnością pomogło jej na początku, zarówno pod względem finansowym jak i popularności. Ale to, co otrzymała na starcie to moim zdaniem za mało, żeby osiągnąć biznesowy sukces w takiej skali i przez 10 lat nie tylko się utrzymać, ale także rosnąć. A ona to sobie wypracowała. I to warto dostrzec, bez względu na to czy darzymy ją sympatią, czy nie. Ma też charyzmę sportową. Ja sama dzięki niej zaczęłam regularnie ćwiczyć.
Was też motywuje do ćwiczeń? Zamierzacie kupić książkę o "normalnej" Lewandowskiej?