Znakomity popis tego, jak zakończyć swoją karierę totalnym brakiem profesjonalizmu i seksizmem, zaprezentował w ostatnią środę dziennikarz Roman Praszyński. Jego wywiad z nieznaną dotąd Anną-Marią Sieklucką w ekspresowym tempie stał się najgorętszym tematem w polskich mediach. Skandalu nie wywołały jednak odważne wyznania aktorki, a wyjątkowo bezwstydne i bezczelne pytania formułowane przez reportera.
Publicysta stwierdził między innymi, że skoro Anna-Maria nie lubi odwiedzać plaży nudystów, to jest to znak, że "nie ma swobody ze swoim ciałem". Miał również czelność zapytać ją o bieliznę, jaką założyła na casting, oraz czy musiała upijać się wieczorami, aby zapomnieć o odgrywaniu scen łóżkowych.
Publikacja została już ściągnięta ze strony VIVY, a Praszyński opublikował oficjalne "przeprosiny". Niesmak po tej lekturze trudno będzie jednak zabić.
Byliśmy ciekawi, jak do całej sytuacji odniesie się autorka książkowej trylogii i producentka filmu 365 dni Blanka Lipińska. Zwróciliśmy się więc do niej z prośbą o komentarz. Nie trzeba bowiem długo szperać po sieci, aby natknąć się na filmiki świadczące o tym, że pisarka świetnie zna się z twórcą skandalicznego tekstu. Gwiazda zapewnia jednak, że nie spodziewała się, że jej znajomy jest zdolny do czegoś takiego.
W społeczeństwie od zawsze pokutuje przeświadczenie, że mężczyzna, który zagrał odważną rolę, to godny podziwu ogier, natomiast kobieta w tej samej roli zasługuje na łatkę ladacznicy. Wywiad Romka bardzo mnie zawiódł, bo utrwalił ten stereotyp. Sposób, w jaki rozmawiał z Anna-Marią i pytania, jakie zostały jej zadane, w mojej ocenie były bardzo niewłaściwe. Czytając, odniosłam wrażenie, że nie znam człowieka, który go przeprowadził. Romek jest dla mnie jednym z bliższych dziennikarzy, któremu zawsze z ufnością opowiadam o swoim życiu prywatnym. Jemu jedynemu udzieliłam wywiadu po rozstaniu z moim partnerem. Romek daje mi zawsze ogromne poczucie bezpieczeństwa i wsparcie podczas rozmów - zdradza nam pisarka.
Blanka twierdzi, że wysłała Sieklucką na wywiad z Praszyńskim przeświadczona, że będzie to dla niej miłe i spokojne wprowadzenie w polski show biznes.
Jeżeli mam być szczera, nie mam pojęcia, co się stało. Nie rozmawiałam z nim na ten temat. Kiedy dowiedziałam się, że Anna-Maria idzie na ten wywiad, byłam spokojna, bo wiedziałam, że oddajemy ją w ręce zaufanego człowieka. Okazało się, że młoda debiutująca w polskim show biznesie aktorka została wrzucona tą rozmową na bardzo głęboką wodę. Jest mi przykro, że jako kobieta została potraktowana przedmiotowo. Jednocześnie jestem z niej dumna, że udźwignęła tę rozmowę - komentuje Lipińska.
Myślicie, że autor wywiadu znajdzie jeszcze pracę po takim wyskoku?