Jerzy Bralczyk to niekwestionowany autorytet i jeden z najsłynniejszych polskich językoznawców, który ostatnio gościł w programie "100 pytań do" w TVP Info. Justyna Dżbik-Kluge z Polskiego Radia Czwórka zapytała profesora o "osoby ludzkie" i "nieludzkie", czyli o zwierzęta. Odpowiedź zaskoczyła wszystkich. Bralczyk oznajmił, że takie pojęcia jak "adoptowanie zwierząt" czy "pies umarł" z perspektywy językoznawcy są dla niego obce.
Tak samo, jak nie pasuje mi na przykład "adoptowanie zwierząt". Też mi nie pasuje. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób myślenia... Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies "umarł", będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety "zdechł". Bardzo lubię zwierzęta, naprawdę - powiedział profesor.
Słowa odbiły się szerokim echem w przestrzeni medialnej. Głos zabrał m.in. dziennikarz Damian Maliszewski.
Język się zmienia, a śmierć jest zjawiskiem uniwersalnym. Umiera każda istota żyjąca na tym świecie. Bo jeśli człowiek, pies, kot, słoń rodzą się i żyją, nie ma powodu, by mówić, że ludzie umierają, a psy, koty, słonie zdychają - pisze. Czuliśmy się od zwierząt lepsi, znaleźliśmy więc określenie inne, pogardliwe. Ale to już nie te czasy - brzmi fragment jego wpisu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W podobnym tonie wypowiadają się też inni internauci. Zauważają, że przecież język zmienił się na przestrzeni ostatnich lat.
Maciej Makselon: Język zmienia się cały czas i zmieniać się musi
Do powyższej wypowiedzi w rozmowie z Pudelkiem odniósł się także Maciej Makselon, znany w sieci polonista. Jego zdaniem profesorowi przeszkadzają zmiany, które dokonują się w języku polskim.
Kolejne wypowiedzi profesora Bralczyka sprawiają wrażenie, jakoby profesorowi po prostu przeszkadzały zmiany, które zachodzą w języku. I pan Profesor ma pełne prawo być sceptyczny wobec zmian, choć jako językoznawca z pewnością wie, że język zmienia się cały czas i zmieniać się musi. I ten język, który poznał w młodości, również musiał się wielokrotnie zmienić, by profesor mógł poznać go właśnie w takim kształcie. A na kolejne zmiany już się nie godzi. Zmiany, które - w tym przypadku - są wynikiem zmieniającej się rzeczywistości. Ludzie inaczej zaczynają traktować zwierzęta, podchodzić do nich z większą empatią, w mniejszym stopniu je uprzedmiotawiać. I język po prostu oddaje tę zmianę: bo od tego między innymi język jest. Do możliwie jak najbardziej precyzyjnego oddawania rzeczywistości, która nas otacza - powiedział w rozmowie z Pudelkiem.
Jak mówi nam Makselon, zachowanie Bralczyka może budzić wątpliwości etyczne.
Ale tak naprawdę są tu dwa inne problemy. Bo o ile profesorowi mogą się te zmiany nie podobać, może sam się im opierać, o tyle wykorzystywanie autorytetu do ośmieszania ich lub - co gorsza, a co też się profesorowi zdarzało - do manipulowania lub wprowadzania w błąd poprzez podawanie informacji niepełnych w celu zdeprecjonowania form, które nie znalazły profesorskiego uznania (a to przydarzyło się profesorowi wielokrotnie na przykład w kontekście feminatywów), jest po prostu nieetyczne - dodaje.
Zgadzacie się z nim?