Trzeba przyznać, że Damian Kordas mocno wyróżnia się na tle pozostałych polskich celebrytów. W przeciwieństwie do większości stałych bywalców kolumn plotkarskich, popularny bloger kulinarny sprawia wrażenie skromnego i nieco wycofanego, sukcesywnie budując swoją markę. Mimo młodego wieku ambitny amator gotowania ma już na swoim koncie sporo osiągnięć, które zapewniły mu niezagrożoną pozycję w branży: oprócz zwycięstwa w MasterChefie 27-latkowi udało się wygrać Agenta, a także zdobyć Kryształową Kulę w zeszłorocznej edycji Tańca z gwiazdami.
Jako że kariera w show biznesie ma zarówno wiele blasków, jak i cieni, magister weterynarii za wszelką cenę stara się zachować równowagę między pracą i życiem prywatnym. W tym celu celebryta powziął decyzję o wyprowadzce ze stolicy i przeniesieniu się do Wrocławia, gdzie, jak wyznał Damian -
"w przeciwieństwie do "Warszawki" nikt nie będzie udawał życzliwej dla ciebie osoby, a potem okazywał się całkiem innym człowiekiem".
Chcąc nie chcąc, od czasu do czas Kordas zmuszony jest pojawiać się w Warszawie, gdzie sumiennie wywiązuje się z zawodowych zobowiązań. Kilka dni temu gwiazda programu Widelcem na mapie wybrała się w gronie znajomych do restauracji Mateusza Gesslera, znanej z serwowania tradycyjnej polskiej kuchni. Niestety, nieoczekiwanie ciepły, letni wieczór zamienił się w koszmar, gdy pod wpływem złego samopoczucia Damian znienacka musiał opuścić lokal i zwymiotować na zewnątrz. Pech chciał, że w pobliżu czyhali wtedy paparazzi, którzy udokumentowali całą sytuację. Wkrótce zdjęcia z feralnej nocy ujrzały światło dzienne na łamach Super Expressu.
Gdy poprosiliśmy Damiana o komentarz, zwycięzca MasterChefa nie krył swojego rozgoryczenia, zapewniając, że jego niedyspozycja była następstwem cukrzycy, na którą choruje od dziecka.
W dziwnym świecie przyszło mi żyć, że muszę się tłumaczyć z takich rzeczy - zaczął Damian. - Po pierwsze, aby rozwiać wszystkie wątpliwości - od 21 lat choruję na cukrzycę, której mam świadomość, dlatego nigdy nie doprowadzam się do takiego stanu, w którym tracę kontrolę, co niektórzy pewnie pomyśleli, widząc te zdjęcia - zapewnia Damian.
Wyszedłem ze znajomymi na kolację, na której zrobiło mi się źle i postanowiłem wyjść na świeże powietrze. Tam zrobiło mi się jeszcze gorzej i stało się to, co się stało - opisuje sytuacją pokazaną na zdjęciach opublikowanych przez tabloid.
Kordas zapewnia też, że - jak na prawdziwego dżentelmena przystało - posprzątał po sobie cały bałagan.
Żałuję tylko, że życzliwy fotograf nie został dłużej i nie sfotografował momentu, kiedy wróciłem i wszystko posprzątałem - kończy celebryta.
Wierzycie w jego zapewnienia?