Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela od momentu, gdy na początku października poinformowaliśmy o ich rozstaniu, stali się ulubieńcami mediów. Dotychczas konsekwentnie unikali komentowania swojej sytuacji prywatnej, pozwalając sobie jedynie na drobne uszczypliwości w komentarzach na Instagramie. Wszystko zmieniło się na początku tego tygodnia, kiedy aktorka pojawiła się na kanapie u Kuby Wojewódzkiego, zapewniając, że to jej pierwsza i ostatnia rozmowa na temat rozwodu. W odpowiedzi jej mąż wystąpił w "Dzień Dobry TVN", przypominając o ich wcześniejszych ustaleniach dotyczących publicznych wypowiedzi na temat całej sytuacji.
Byliśmy umówieni z Agnieszką, że nie idziemy do mediów rozmawiać, nie idziemy ogłaszać tego oficjalnie w mediach, dopóki sami nie poukładamy swoich spraw, przede wszystkim między sobą - zaznaczył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skontaktowaliśmy się z Maurycym Sewerynem, ekspertem od mowy ciała, aby ocenił zachowanie tancerza podczas rozmowy. Co nam powiedział?
Przemyślane, inscenizowane, dobrze wyreżyserowane, z elementami szczerości. Tak można w skrócie określić wywiad z panem Maciejem. Od początku wywiadu przyjął taką pozycję, którą jest dosyć łatwo utrzymać, a która jest pozycją demonstracyjną. Silnie oparł ręce na udzie, dociskając je do uda i zaplatając dłonie w tzw. koszyczek. Cała ta pozycja, łącznie z napięciem mięśni, powodowała, że jego ręce szły bardzo mocno do środka, co jest wyraźną postawą obronną. Założył nogę na nogę, co w normalnych warunkach jest wyrazem elegancji, także u mężczyzny, ale jeżeli zachowanie od bioder w górę świadczy o stresie, niepewności, zakłopotaniu, to również założenie nogi na nogę jest traktowane jak krzyżowanie ramion, czyli jest traktowane jako pozycja zamknięta. Im bardziej pan Maciej naciskał rękoma na swoje lewe udo, tym bardziej dociskał wewnętrzną stroną tego uda do nogi prawej, tym bardziej tworzył przez ten nacisk sygnał oznaczający zakłopotanie - mówi w rozmowie z nami.
Ekspert zwrócił uwagę na subtelne sygnały niewerbalne, które zdradzały emocjonalne napięcie Peli w trakcie wywiadu. W pewnym momencie jego napięta postawa nagle ustąpiła miejsca spokojniejszemu ułożeniu rąk, jakby próbował pokazać bardziej autentyczną wersję siebie.
Reżyserował ten wywiad. Oprócz reżyserii są elementy, których nie mógł opanować. Dwa z nich były najmocniej widoczne i najbardziej charakterystyczne. Zacznę od tego, który jest mniej kontrolowalny, czyli od ruchów nogą. Zdarzały się one w przestrzeni stopy dwa razy. Taki ruch w tej konwersacji, wykonywany przez pana Macieja, oznacza zadowolenie, rozbawienie. Pojawiał się na początku, kiedy miał możliwość wypowiadania się w sposób, w jaki chciał i jaki zaplanował, oraz później, kiedy mógł uderzyć w swoją partnerkę i wyrazić swoje wewnętrzne uczucia, pokazując siebie jako ofiarę. Drugim elementem, który słabo kontrolował, były jego oczy, które zdradzały, czy mówi prawdę, czy kłamie, czy nawiązuje do elementów związanych z rzeczywistością, czy fabularyzuje relację ze swoją byłą partnerką. Zaobserwowałem, że nie był w stanie złapać kontaktu wzrokowego z prowadzącą. Owszem, oddawał swoje emocje, ale ludzie nie chcą patrzeć na inną osobę, w tym przypadku na panią redaktor, i zdarza się to najczęściej w dwóch sytuacjach. Po pierwsze, kiedy kłamią i boją się, że zostaną złapani na kłamstwie, albo wtedy, gdy są zakłopotani - ocenia Seweryn.
Maurycy Seweryn zwraca uwagę na momenty, w których szczerość ustępuje miejsca grze pozorów, a prawdziwe uczucia mieszają się z teatralnymi gestami. Najbardziej intensywne fragmenty rozmowy, według eksperta, odsłaniają próbę kontroli narracji i przekierowania uwagi na swoje warunki.
Najbardziej podobają mi się dwie ostatnie minuty. Po serii emocji, które faktycznie były szczere, kiedy on się naprawdę wzruszył – chyba że jest doskonałym aktorem – pojawiła się fala pytań dotyczących winy pana Macieja. W pewnym momencie, kiedy wyrażał, że doskonale rozumie i zgadza się z tym, że wina leży po obu stronach, starał się to pokazać bardzo otwarcie, łapiąc kontakt wzrokowy z dziennikarką. W ten sposób chciał pokazać, że "tak, jestem osobą, która doszła do tego etapu, my jesteśmy oboje winni, nie obwiniam mojej partnerki". I nagle, kiedy dziennikarka zadała mu pytanie, "w czym jest twoja wina?", wtedy "prychnął, parsknął", czym wyraził lekceważenie i zasugerował, że nadal uważa swoją partnerkę za głównego winowajcę. On obarcza ją odpowiedzialnością i, w konsekwencji, pozostałe elementy, które potem się pojawiały, należy uznać za reżyserowane i udawane. Reżyserowane elementy to emocja pokazująca, że jest wzruszony, że zaczyna płakać, dotyka ręką twarzy, kiedy mówi o dzieciach. To wszystko była inscenizacja, co potwierdza fakt, że w ostatnich sekundach, kiedy dziennikarka powiedziała: "nie wstydź się, mężczyźni mają prawo do emocji", on wtedy zaczął się znowu cieszyć, machać nogą, uśmiechać w sposób ukryty. Czyli cieszył się z tego, że ktoś go pocieszył albo że udało mu się złapać widza i dziennikarkę na te emocje, oczywiście udawane - przyznaje ekspert.