Wspólne wyjście księcia Williama i Kate Middleton razem z księciem Harrym i Meghan Markle rozogniło w sobotni wieczór wyobraźnię Brytyjczyków. Ponoć to William w ostatniej chwili zaprosił brata i bratową do wyjścia ramię w ramię na spotkanie z poddanymi, którzy zebrali się pod Zamkiem w Windsorze na wieść o śmierci królowej Elżbiety.
Na zdjęciach i nagraniach z miejsca spotkania gołym okiem można było dostrzec dysonans, który wystąpił pomiędzy dwiema parami. Meghan szła blisko męża, prawie go nie odstępując. Odłączyła się od niego dopiero później, gdy była adorowana przez fanów monarchii, od których odbierała kwiaty przeznaczone dla królowej. Kate w międzyczasie szła przez cały czas samodzielnie. Co oznaczały te "towarzyskie roszady" między Williamem i Kate a byłą parą książęcą? Skontaktowaliśmy się z ekspertem od mowy ciała Maurycym Sewerynem, który specjalnie dla naszej redakcji wziął pod lupę zachowanie royalsów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z jednej strony widać relacje między parami, a z drugiej strony każda para reagowała na siebie mową ciała odmiennie. W moim przekonaniu jest to efekt: odmiennej pozycji, którą zajmują książęta, czyli tego co popularnie nazywamy "hierarchią dziobania" i protokołu dyplomatycznego, który narzuca pewne zachowania - zaznacza na początek specjalista.
Rzecz jasna dyskusji nie podlega fakt, że "liderem" dyplomatycznego spaceru był William. Co ciekawe jednak, Maurycy Seweryn stwierdza, że dystans, który do reszty ekipy trzymała Kate Middleton, wcale nie wynikał z chęci zamanifestowania swej niechęci do Susseksów. Miała to być zwykła pomyłka.
Ewidentnie widać dominującą pozycję księcia Williama. To on w większości sekwencji zachowań (...) pierwszy wykonywał konkretne zachowania i zmierzał w konkretnym kierunku. Książę Harry podporządkował się temu. Idąc tym torem, odległości między księżną i księciem Walii oraz odległości między nimi a pozostałą dwójką nie wynikały z chłodu czy chęci pokazania dystansu. Wynikały z narzuconych reguł. Tę samą odległość widać między księciem Williamem i księciem Harrym. Jedyny moment oddalenia księżnej Walii od pozostałej trójki uchwycony przez reporterów, który inni eksperci od mowy ciała uznali za dystansowanie się, był wynikiem pomyłki w czasie przemieszczania się. Księżna Walii po prostu przez trzy sekundy szła w innym kierunku, wcześniej lekko gubiąc krok z mężem. Ten błąd jeszcze bardziej podkreśla dominująca rolę księcia Williama w całej celebrze.
Sporo uwagi ekspert poświęca rzecz jasna Meghan oraz księciu Harry'emu. Potwierdzają się domysły internautów, że Susseksowie byli kompletnie nie w swoim żywiole. Pociesza natomiast, że książę czuł się zobowiązany do stanięcia w obronie swojej małżonki, nawet jeśli tylko w formie gestu okazał swoje wsparcie.
Od pierwszych sekund aż do zakończenia spotkania z poddanymi i oglądania kwiatów, widać lekkie zagubienie Meghan oraz starania jej męża, aby czuła się bezpiecznie. Choć ciekawe jest to, że w przeciwieństwie do księżnej i księcia Walii, również on nie czuł się komfortowo. Widać to po klasycznym geście dotyku krawata, który jest atawistycznym gestem zastępującym dłoń rodziców. Niemniej mimo swojego lekkiego dyskomfortu, książę Harry prawie cały czas dbał o bezpieczeństwo partnerki.
Przypomnijmy: Kate Middleton ze łzami w oczach opowiada, jak Louis pożegnał Elżbietę II: "Teraz przynajmniej będzie z dziadkiem"
Rozpoczął ten system zachowań już w pierwszych sekundach, kiedy ruszył w jej kierunku, widząc ją oddaloną od reszty rozmówców. Był dla niej tarczą, kiedy schowała się za niego, łapiąc go za dłoń (stała za nim, trzymając go za rękę - to pozycja obronna). Głaskał ją palcem po plecach w geście uspokajania. Zakończyło się odprowadzeniem partnerki do limuzyny, choć i otwarciem jej drzwi, kiedy obsługa tego wydarzenia troszkę nabałaganiła i nie zadbała o procedury dworskie (w pośpiechu obsługa otworzyła drzwi tylko księżnej Walii i księciu Harry’emu) - mówi Pudelkowi Maurycy Seweryn.
Myślicie, że takich publicznych wyjść braci z żonami będzie teraz jeszcze więcej?