Ostatnia gala Punchdown nie miała dobrego zakończenia. Podczas osobliwego widowiska polegającego na tym, że zawodnicy wzajemnie się policzkują, doszło do tragedii. W półfinałowej walce Dawid Zalewski tak mocno uderzył Artura "Walusia" Walczaka, że ten nieprzytomny padł na ziemię. Stan znokautowanego mężczyzny okazał się być na tyle poważny, że do dzisiaj walczy w szpitalu o życie.
Zobacz: Artur "Waluś" Walczak z PunchDown ma "2% SZANSY NA PRZEŻYCIE". Bliscy w rozpaczy: "Świat się kończy"
Wątpliwości od początku budzi kwestia tego, czy organizatorzy zapewnili uczestnikom odpowiednią opiekę medyczną. Zaniedbania wytknął federacji między innymi Piotr "Bonus BGC" Witczak, twierdząc, że jego przyjaciel zbyt długo czekał na przyjazd karetki. Sama federacja w wydanym oświadczeniu przekonuje zaś, że po nieszczęśliwym zdarzeniu "natychmiastowo zareagowali obecni na miejscu ratownicy medyczni", którzy po zbadaniu mężczyzny wezwali pogotowie.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy jedną z uczestniczek ostatniej edycji PunchDown, Esmeraldę Godlewską. W rozmowie z Pudelkiem celebrytka przekonywała, że według jej wiedzy zarówno medycy, jak i karetka znajdowali się na terenie gali.
Była to druga gala PunchDown, w której miałam okazję wziąć udział - zaczyna z dumą "słynna" siostra. Organizacja wciąż się rozwija, jest to nowa federacja. Z każdą kolejną galą, przechodzi ona na coraz to wyższy poziom. Powiedzenie tu, że uczą się na błędach, byłoby jak najbardziej prawdziwe - przekonuje, w końcu przechodząc do ostatniego tragicznego incydentu:
Jednakże nigdy wcześniej nie było podobnej sytuacji. Personel medyczny łącznie z karetką był cały czas obecny podczas trwania gali - twierdzi, uściślając: Otrzymałam informacje o tym, że karetka oraz medycy są na miejscu aż do zakończenia gali.
Jest to bardzo przykra i łamiąca serce informacja, gdyż jeden z zawodników walczy o życie - kontynuuje, podkreślając, że uczestnicy są świadomi ryzyka: Podczas walk każdy zawodnik miał świadomość tego, co może się wydarzyć, jednak według mnie nie powinno dojść do tej sytuacji… - ubolewa, stając w obronie organizatorów:
Nikt nie miał wpływu na siłę uderzenia od swojego rywala. Na miejscu byli ratownicy medyczni, była karetka oraz czterech medyków. Tu nie można mieć nic do zarzucenia federacji PunchDown - tłumaczy i przechodzi do swojej walki z Patusią:
Wiele osób pisze, że moja walka była "ustawiona", niektórzy czują się oszukani. Twierdzą, że moje ciosy były silniejsze, natomiast moja przeciwniczka ma około 178 cm. Było mi ciężko dostawiać swoją dłoń, aby wyprowadzić porządny cios. Choć uderzałam mocno... - żali się Godlewska, której tym razem nie udało się wygrać starcia na plaskacze.
Moje wielokrotne prośby do sędziego, by moja rywalka nachyliła się, nie zostały w żadnym stopniu wysłuchane. Poczułam się tak jakbym już przegrała, bo poprzez to, że jeden raz uderzyłam w szyję, zostały mi odjęte punkty - ubolewa, przekonując, że mimo to... chętnie by "zawalczyła" po raz kolejny:
Myślę, że wzięłabym udział w kolejnej gali PunchDown, ponieważ czułam się tam bezpiecznie. Dzięki opiece medycznej, która była obecna - wyjaśnia. Natomiast z rywalką poniżej 170 cm, tak, abym mogła wyprowadzać ciosy. Gala PunchDown prężnie się rozwija, wiele osób doznaje kontuzji podczas udziału w walkach - kwituje.
Czy redaktorzy Pudelka śledzą gwiazdy i robią im zdjęcia zza krzaka? Tego dowiecie się w najnowszym odcinku Pudelek Podcast!